Rzucam na ciebie czar

May 08 2023
Co mogłoby pójść źle?
Cassandra dogoniła Todda w korytarzu przed salą konferencyjną. „Hej, zastanawiałem się, czy masz trochę czasu, aby przejrzeć poprawki, które wprowadziłem?” zapytała.
Z Pixelbay'a

Cassandra dogoniła Todda w korytarzu przed salą konferencyjną.

„Hej, zastanawiałem się, czy masz trochę czasu, aby przejrzeć poprawki, które wprowadziłem?” zapytała.

„Już je przeczytałem. Brzmiało dobrze dla mnie. Dobra robota."

"Dobra…"

Todd, dufusie, to była twoja wskazówka i po raz kolejny ją spieprzyłeś.

Zerknął na zegarek. – Złapię cię później, dobrze? Mam spotkanie. I był wyłączony.

Kasandra wściekła się. Nic, co zrobiła, nie zrobiło wrażenia na Toddzie. Świetny facet. Prawdziwy przystojniak. Nic się nie działo tam, gdzie się liczyło. Co, och, co miała zrobić biedna dziewczyna?

Prawda była taka, że ​​Cassandra miała do dyspozycji obfite aktywa. Oprócz twarzy ukochanej i ciała Playmate miała do dyspozycji inne, bardziej tajemne zasoby.

Jak zawsze, w chwilach kontemplacji takich jak ta, przypomniały mi się surowe ostrzeżenia ciotki Lilith:

Moc to miecz, który tnie we wszystkich kierunkach. Skupiona i kierowana czystymi pobudkami, może zdziałać wiele dobrego. Niekierowany może niszczyć. A osobą, którą całkowicie zniszczy, jesteś ty.

Tak tak. Znała ćwiczenia. Wykorzystaj to dla dobra, a będziesz światłem dla świata. Boże… Jakie to NUDNE!! Jaki był sens Mocy, skoro nie można było jej używać od czasu do czasu dla własnej korzyści? Z powodu tej postawy została wygnana z kręgu i zabroniona uprawiania Sztuk w jakiejkolwiek formie.

Cóż, to, czego nie wiedzieli, nie zaszkodziłoby jej. I była zdeterminowana, by poprawić zakres uwagi Todda. Nic trudnego, zrozum. Żadnych miłosnych niewolników. Po prostu spraw, żeby… pomyślał o niej. Kiedy udało jej się wniknąć w jego myśli, nie miała wątpliwości, że jej własne podstępy z łatwością załatwią resztę.

Tej nocy postawiła pięć białych świec, każda w kształcie pentagramu, i zapaliła je. Siedziała pośrodku z szóstą świecą, tym razem czarną, i liną o długości około dwóch stóp. Opróżniła umysł i siedziała cicho przez kilka minut, aż poczuła połączenie z pentagramem. Potem, mając głęboko w myślach twarz Todda, zawiązała węzeł na jednym końcu liny i cicho zaintonowała Myśl o mnie. Drugi węzeł — Pomyśl o mnie ; i trzecia — myśl o mnie; czwarta — myśl o mnie; i ostatni węzeł — Pomyśl o mnie. Daj mi poczesne miejsce w Twoich myślach.

Potem zapaliła czarną świecę i położyła jeden koniec liny w środku płomienia. Ogień szybko zaczął lizać w górę, zatrzymując się przy każdym węźle. Kiedy jeden po drugim był pochłaniany, wyobraziła sobie, jak otwiera się przed nią Todd, wyobrażała sobie otaczające go ściany rozpadające się w pył.

Prosty rytuał. Ale tego właśnie ludzie nigdy nie rozumieli w sztuce. Skomplikowane rekwizyty i wyreżyserowane zaklęcia są niepotrzebną teatralnością. Wszystko, czego potrzeba, to skupienie intencji, wyraźne obrazy w umyśle i wola ukierunkowana na pożądany rezultat.

Dobrze, Toddzie. Ignoruj ​​mnie teraz. Jeśli się odważysz.

Nie trzeba było długo czekać na dowód, że zaklęcie zadziałało. Następnego dnia podczas przerwy obiadowej Cassandra postanowiła przejść obok Todda, oczywiście go ignorując, ale upewniając się, że ją widzi. Od razu ją zawołał.

– Cassandra, masz chwilę?

Jej serce zatrzepotało i poczuła rumieniec obmywający jej policzki.

– Jasne – powiedziała entuzjastycznie, podchodząc i siadając obok niego. "Co słychać?"

„Co powiesz na przewodniczenie komitetowi ds. zakupów na konwencie tego lata? Wiem, że chciałeś bardziej zaangażować się w projekt, a kiedy to się pojawiło, nie mogłem przestać o tobie myśleć.

"Oh. O Tak. Jasne. Cieszę się, eee… cieszę się, że o mnie pomyślałeś.

Ty pieprzony idioto. Co to zajmie?

"Doskonały. Odezwę się, gdy zaplanowane jest następne spotkanie”.

„Och, puch. Po prostu uwielbiam spotkania”.

Zerknął na zegarek. – Skoro już o tym mowa, mam jednego w ciągu dziesięciu minut. Muszę iść."

I był wyłączony.

Najwyraźniej tak było z zaklęciem Cassandry.

Zabawy i gry dobiegły końca. Czas na cięższą artylerię. Todd potrzebował szczególnego skupienia.

W drodze z pracy do domu kupiła tuzin czerwonych róż, po czym zatrzymała się w miejscowej aptece, gdzie kupiła fiolki paczuli, drzewa sandałowego, róży, goździków, gałki muszkatołowej i oliwy z oliwek.

Tej nocy postawiła cztery świece na podłodze w czterech rogach swojego łóżka i zapaliła je. Następnie ostrożnie wyciągnęła każdy płatek z każdej róży i równomiernie rozłożyła na prześcieradłach. W końcu rozebrała się i położyła wśród płatków róż. Po raz kolejny wyrzuciła ze swojego umysłu wszystkie myśli, z wyjątkiem twarzy Todda. Ale teraz rozszerzyła obraz, obejmując całe jego ciało. Nagi. Często myślała tylko o tym obrazie i nie miała problemu z zaopatrzeniem go w penisa odpowiedniej wielkości.

Teraz powoli zaczęła się budzić. Gdy pozwoliła swoim palcom delikatnie tańczyć między udami, wyobraziła sobie, jak Todd jest podniecony w tym samym czasie, gdy sztywnieje z pożądania. Powoli przesuwała palcem między ustami, pozwalając doznaniom z jej łechtaczki wzmóc swoją pasję. Nic tak nie skupia umysłu jak podwyższona energia seksualna, więc czerpała ją tak długo, jak tylko mogła, aż wraz z falami doznań wypływającymi z jej cipki jej myśli skupiły się wyłącznie na Toddzie i jego pulsującym kutasie. Zbliżając się do nieuchronnego szczytu, wsunęła w siebie dwa palce, powoli przesuwając je do wewnątrz i na zewnątrz po śliskiej powierzchni ciała, myśląc przez cały czas, że kutas Todda wykonuje o wiele lepszą robotę. Rozłożyła je szerzej, a następnie szybko je pogłaskała, osiągając idealne tempo, zsynchronizowane z jej wewnętrznymi wibracjami. Balansowała na krawędzi, czekając na tę ostatnią chwilę, zanim kutas Todda eksploduje gęstą, kremową furią. Pracowała teraz palcami szybciej, z maniakalnym popędem, gdy ona również wylewała się z krawędzi w tym samym momencie, w którym wystrzelił gejzer spermy. Jej wizualizacja była tak potężna, że ​​poczuła gorące, lepkie sznury pokrywające jej twarz i ciało. Ale ważne było, żeby nie zatraciła się całkowicie w ekstazie chwili. Tu nie chodziło o przyjemność. Chodziło o skierowanie jej energii seksualnej, by wykroczyła poza normalną rzeczywistość, by nagiąć ją do swojej woli. lepkie liny zakrywające jej twarz i ciało. Ale ważne było, żeby nie zatraciła się całkowicie w ekstazie chwili. Tu nie chodziło o przyjemność. Chodziło o skierowanie jej energii seksualnej, by wykroczyła poza normalną rzeczywistość, by nagiąć ją do swojej woli. lepkie liny zakrywające jej twarz i ciało. Ale ważne było, żeby nie zatraciła się całkowicie w ekstazie chwili. Tu nie chodziło o przyjemność. Chodziło o skierowanie jej energii seksualnej, by wykroczyła poza normalną rzeczywistość, by nagiąć ją do swojej woli.

Zjednoczyła się z Toddem, może jeszcze nie w świecie fizycznym, ale na pewno na planie astralnym. I z tą pocieszającą myślą leżała nieruchomo jak jej ciało, a jej umysł powrócił do tego czasu i miejsca. Gdy świece powoli zamigotały, zasnęła wśród płatków róż, pewna, że ​​Todd nie może dłużej zaprzeczać połączeniu, które stworzyła.

Następnego ranka, po ubraniu się do pracy, Cassandra zmieszała sześć olejków w mocną, ostrą mieszankę, której niewielką ilość wtarła za uszy. Jeszcze mniejszą ilość wtarła w dekolt, który dziś obficie odsłaniała.

Biedny chłopiec. Nigdy się nie dowie, co go uderzyło.

Na szczęście ona i Todd jechali windą z holu. Nie byli sami, ale to nie miało znaczenia. Ich komunikacja była wyłącznie danymi zmysłowymi — jej perfumy zamgliły mu myśli, a jej dwie dziewczyny zamgliły mu wzrok. Udało mu się powiedzieć: „Dziś rano wyglądasz naprawdę dobrze”, po czym zniknął z powrotem w swojej normalnej nijakiej powierzchowności i pospiesznie wycofał się, gdy tylko drzwi się otworzyły.

Dobrze. Z pewnością łączyła się na jakimś poziomie. Ale ile jeszcze by to zajęło? Ten facet był ciężkim przypadkiem.

Jednak w połowie poranka jej wskaźnik optymizmu wystrzelił w górę. Todd zatrzymał się przy jej biurku. Był inny. Nie normalny, pozbawiony uczuć i emocji Todd. Ten Todd miał prawdziwy wyraz twarzy i był to… nie całkiem pożądliwy, ale z pewnością dowód jakiejś formy pasji przesiąkającej pod powierzchnią.

„Hej, Cassandra, co powiesz na drinki po pracy?”

Strzał w dziesiątkę!

„Um… wow. Tak… jasne. To byłoby miłe."

Przyjmij oczywiście propozycję, ale nie zaduszaj go entuzjazmem. Teraz, kiedy był już na haczyku, nadszedł czas, by go zwabić. Powoli. Ostrożnie.

— Świetnie — powiedział. – Poszukam cię w holu.

Todd przekształcił się we wszystko, o czym mogła marzyć. Zniknęła szalona pszczoła robotnica. Zamiast tego odchylił się na krześle, był zrelaksowany, swobodny i wydawał się szczerze zainteresowany wszystkim, co miała do powiedzenia. Udało mu się nawet rozpiąć kilka guzików koszuli.

Kiedy popijali drinki, Cassandra zdała sobie sprawę, że paplała o jakimś nieistotnym wspomnieniu z liceum i powiedziała: „Za dużo mówię, prawda? Robię to, kiedy jestem zdenerwowany”.

Zaśmiał się i powiedział: „Trudno. Uwielbiam te realistyczne obrazy, które można umieścić za osobą, którą widziałem w pracy”.

Sięgnął i położył swoją dłoń na jej. „To takie dobre uczucie nie musieć podtrzymywać tych fałszywych fasad. Lubię uczyć się, kim jesteś, i lubię być tym, kim jestem.”

Cassandra była zachwycona perspektywą odkrycia, kim jest ta osoba, a gdy czas przeszedł od happy hour do kolacji, po prostu to przedstawił.

– Mam u siebie rozmrożone kilka steków. I kilka butelek wina tylko czekających na odkorkowanie. Co mówisz?" Nie było o czym dyskutować, naprawdę.

Kolacja była rozkoszą, rozmowa nigdy nie była opóźniona, a jego uwaga przez cały wieczór była skupiona dokładnie tam, gdzie jej miejsce: na niej.

Teraz stała przy oknie, patrząc na zapierający dech w piersiach widok, podczas gdy Todd stał za nią, delikatnie skubiąc jej szyję, jej ucho, delikatnie pocierając dłońmi jej ramiona, ramiona w dół, trzymając jej dłonie w swoich. To był taki moment czystej błogości, że na początku, kiedy kajdanki zatrzasnęły się za jej plecami, ledwie to zauważyła. Potem, gdy zaczęła słuchać ostrzegawczych klaksonów, które rozbrzmiewały w jej mózgu, wepchnął jej do ust serwetkę obiadową.

„Pomyślałem, że będziesz chciał krzyczeć” — powiedział — „i bardzo chciałem, żeby sprawy nie stały się zbyt niezręczne”.

Cassandra rzuciła się do drzwi, ale Todd złapał ją za włosy i chwycił je jak klamkę.

„Wiesz, zawsze skrupulatnie wybierałem miejsce polowania. Nigdy nie sram tam, gdzie jem. Nigdy nie wziąłem nikogo, z kim pracuję. Ale nie wiem, z jakiegoś powodu po prostu nie mogłem wyrzucić cię z mojej głowy. I wtedy zdałem sobie sprawę, że zdecydowanie jesteś kimś, przy kim mogę być sobą.

Potem zaciągnął ją do blatu kuchennego, otworzył szufladę i wyciągnął duży nóż do krojenia.

Tego samego autora:

Wielkie kule ognia