Soteriologia tego, co bezosobowe

Będziemy zbawieni, dopóki nie będziemy nieaktualni. W międzyczasie będziemy niekompetentni, odrętwiali i uzależnieni w zimnych objęciach naszych idoli — edukacji, medycyny, finansów, fabryk, studiów, technologii, think tanków i terapeutów. Jak to się ma do metanarracji?
Ty i ja jesteśmy pożywką dla instytucji, ogon macha psem. Wielki monopol wytwarza nasze apetyty, a następnie wytwarza ulotne zaspokojenia tych apetytów, które unoszą się i pękają jak maszyna do baniek mydlanych. Produkujemy, dopóki nie możemy już dłużej, a potem stajemy się jak lasy lub kopalnie — miejsca wydobycia, nasza ostatnia faza „przeżyła” w jakimś fluorescencyjnym piekle pokoju, na kiepskiej poduszce, przyczepiona do maszyn do wyciągania pieniędzy, z duszami porażonymi prądem i wyświetlane na monitorach pracy serca i tlenu. Na samym końcu możemy zostać pobrani na narządy. Recykling.
Uważaj się za zarządzanego. Nazwij to postępem.
Czym byłem? Byłem wykształcony, lojalny wobec marki, aktywny politycznie, uczestniczący, posłusznie zależny. Jadłem, srałem, spałem, pracowałem, rozmawiałem, słuchałem, śpiewałem, tańczyłem, masturbowałem się i pozwalałem się rozproszyć. . . wewnątrz wielkiego monopolu. Poza tym ja (i ty) jesteśmy już nieaktualni, już anachronizmy. Poruszać się.
Przede wszystkim śpieszymy się. Bądź zajęty, bądź bardzo zajęty. Najlepszy jest najszybszy. Życie logistyczne toczy się według zegara, zadania tempa, permanentnej paniki – układu krążenia bezcielesnej afrodyzji monopolu maszynowego – iluzji podtrzymywanej przez kapłaństwo kierownicze. W ciągłej komunii stajemy się jednością z iluzją, ulotnymi postaciami w ogromnej elektronicznej halucynacji. Ocaleni od naszej cielesnej starości, stajemy się dziećmi nowych bogów, zrodzonymi z kryzysu — szybkości i nowości — aż nie nadążamy i jesteśmy gotowi na recykling.
Cierpliwość, powściągliwość, skromność, pokora, refleksja — a nawet cierpienie, zwłaszcza cierpienie — stały się naszymi ostatecznymi buntami — ostatecznymi herezjami w obliczu tego totalitarnego braku równowagi. Jak śmiemy cierpieć. . . i czekaj! Jak śmiemy nie reagować na kryzys! Jak śmiemy nie być zbawieni przez wydajność i szybkość!