Święto Dziękczynienia w Parku Jurajskim

Nov 27 2022
Czwartek był Świętem Dziękczynienia w Stanach Zjednoczonych, ale tutaj w Guadalajarze był to po prostu czwartek. Mój mąż, Scott, i ja zostaliśmy zaproszeni przez Woutera, właściciela Centrum Językowego Guadalajara, gdzie uczymy się w tym miesiącu, na wycieczkę do gorących źródeł.

Czwartek był Świętem Dziękczynienia w Stanach Zjednoczonych, ale tutaj w Guadalajarze był to po prostu czwartek. Mój mąż, Scott, i ja zostaliśmy zaproszeni przez Woutera, właściciela Centrum Językowego Guadalajara, gdzie uczymy się w tym miesiącu, na wycieczkę do gorących źródeł.

Uwielbiam gorące źródła. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że byłem w co najmniej 30 z nich w Stanach Zjednoczonych i byłem naprawdę podekscytowany, mogąc sprawdzić nowy tutaj, w Meksyku. Wouter, żwawy Holender po pięćdziesiątce, zapytał nas, czy nie mamy ochoty na trudną wędrówkę. Scott i ja właśnie skończyliśmy 400-kilometrową przejażdżkę rowerową i czuliśmy się całkiem dobrze, więc oczywiście odpowiedź brzmiała „tak”. Wouter wspomniał coś o 300 schodach czy coś w tym rodzaju, ale nieważne, co to jest kilka schodów? Byli w.

Wzięliśmy Ubera, ponieważ tydzień wcześniej samochód Woutera zepsuł transmisję, i wyruszyliśmy w coś, co wydawało się środkiem pustkowia, absolutnie najdalszymi obrzeżami Guadalajary. Blok z dala od niczego. Podczas gdy Scott i Wouter wybierali banany i mandarynki na wycieczkę, ja patrzyłem, jak krowy pasą się na bejsbolowym diamentie.

A potem wyruszyliśmy. Gdy szybko schodziliśmy do kanionu Rio Santiago, Wouter poinformował nas, że miejsce, w którym szliśmy, do niedawna było wysypiskiem śmieci. Ludzie po prostu na tym zbudowali. Nie sprawdziłem faktów, ale powiedziano mi, że El Rio Santiago jest najbardziej zanieczyszczoną rzeką w Meksyku.

Zejście do kanionu było trochę trudne — ani Scott, ani ja nie zabraliśmy ze sobą butów turystycznych, a ja zdecydowałem się zabrać ze sobą minimalistyczne buty do biegania po drogach, a nie buty do biegania po szlakach, które pomogłyby mi poruszać się po śliskim żwirze i piasku mieszać. Wouter regularnie wyprzedzał nas o 20–30 stóp, często rozmawiając przez telefon i odpowiadając na pytania dotyczące zajęć hiszpańskiego w jego szkole. Napotkaliśmy kilka rzeźbionych kamiennych schodów, ale z pewnością nie było ich 300. Jeśli natkniemy się na człowieka, który rzeźbi schody, powiedział Wouter, powinniśmy dać mu 10 lub 20 pesos.

Czuliśmy się, jakbyśmy byli wieki od cywilizacji, ale napotkaliśmy dobrze utrzymaną brukowaną drogę, którą wędrowaliśmy przez milę lub dwie, przecinając ścieżki z 3 motocyklami i przestraszonym ulicznym psem. Daliśmy jej trochę wody i trochę chipsów ziemniaczanych i kontynuowaliśmy.

Dotarliśmy do pokrytego graffiti miejsca tamy, które wyglądało na opuszczone. To było ponad 300 schodów prowadzących do rzeki. Byli zaskakująco dobrze zbudowani, ani za wysocy, ani za niscy.

Opuszczona tama

Schody zaprowadziły nas do Los Monos o Los Atlantes, co tłumaczy się jako „małpy lub Atlantydzi”, z których żadne nie wydawało się odpowiednim opisem tego, co znaleźliśmy. Dwa ogromne białe posągi nagich mężczyzn podtrzymujących tamę. Posągi były zaskakująco wolne od graffiti, jednak obu brakowało męskości.

Los Atlantydy

Kontynuowaliśmy, przeskakując masywne, gładkie kamienie rzeczne po spokojnych wodach poniżej tamy. Zatrzymałem się na skale, aby zrobić zdjęcie w dole rzeki. Zacząłem myśleć o tym, jak bardzo przypominało to Park Jurajski. Wcale bym się nie zdziwił, gdybym zobaczył przelatującego nad głową pterodaktyla. Zamiast tego zobaczyłem kilka ogromnych pająków. Nie włochate pająki, jak ptaszniki, ale kanciaste, niemal geometryczne pająki.

Park Jurajski?

Dotarliśmy do kaskady ciepłej wody płynącej 25 stóp nad skalną ścianą. To było niesamowite. Nie było gorąco, bardziej jak idealna temperatura pod prysznicem (co było świetne, ponieważ po zejściu na dół byłem już całkiem dojrzały). Wouter wskazał małą jaskinię za wodospadem wypełnioną ciepłą wodą z wanny, a do środka wpada kolejna mała, cieplejsza woda. Siedzieliśmy we trójkę w grocie o idealnej temperaturze przez pół godziny, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że lepiej już chodźmy, bo inaczej stracimy światło dzienne.

Wodospad i grota

Po przebraniu się i zjedzeniu szybkiej przekąski ruszyliśmy z powrotem po ponad 300 schodach, ale to był dopiero początek tego, co miało nadejść. Szlak z powrotem był tak stromy, że po prostu nie potrzebował lin. Były co najmniej trzy miejsca, w których stalowe uchwyty, zasadniczo drabiny, zostały wywiercone w skale. Gdyby nie te uchwyty, potrzebne byłyby liny lub mnóstwo odwagi.

W górę i w górę

Kilka razy znalazłam się na skraju swojej strefy komfortu. W tym momencie ścigaliśmy się z szybko zachodzącym słońcem, zmuszając mnie do poruszania się znacznie szybciej, niż bym chciał. W kilku momentach użyłem techniki, której niedawno nauczyłem się w mojej praktyce medytacyjnej. Wyobraziłem sobie otaczającą mnie kulę światła iz każdym wydechem (a było wiele mocnych wydechów, kiedy dyszałem) kula światła stawała się coraz większa. Wyobrażałem sobie, że piłka chroni mnie przed upadkiem z urwiska. Kto powiedział, że separacja jest czymś złym?

Wydostaliśmy się z kanionu w chwili, gdy straciliśmy światło. Następnie przeszliśmy kolejną milę lub dwie przez słabo zaludnioną część miasta, aby złapać Ubera — Wouter powiedział nam, że nie pojadą tak daleko z obawy przed okradaniem.

Utrata światła na szczycie kanionu

Byliśmy tylko około 30 minut jazdy samochodem od Guadalajary, ale czuliśmy się, jakbyśmy byli w zupełnie innej epoce historii.