Zachowanie (lub jego brak) w Los Angeles
Mam szczególny sentyment do przeszłości, połączony z ogólną niechęcią do teraźniejszości. Odwiedzam sklepy z używanymi rzeczami i antykwariaty nie po to, żeby coś kupić, ale po to, żeby się rozejrzeć i przechować przedmioty z wcześniejszych czasów i innych żywotów; relikty minionych dni i przeżytych żyć. Czuję rodzaj duchowego połączenia z ludzkością w pozornie bezsensownych artefaktach, które zostały pozostawione. Pudełka wypełnione pocztówkami i fotografiami z poprzednich dziesięcioleci są dobitnym przypomnieniem naszej znikomości. Nasze najcenniejsze rzeczy i sentymentalne pamiątki pewnego dnia zostaną wrzucone do pudełka i wylądują albo na śmietniku, albo na półce z metką z ceną, którą mogą złapać weekendowi łowcy okazji. Jednak w tych pozostałościach przeszłości jest coś głębokiego. Za każdym przedmiotem kryją się historie o życiu, stracie, miłości i złamanym sercu.
Miłość do przeszłości może często opierać się na złudzeniu; romantyczna wizja jakiejś innej epoki destylowanej przez dziesięciolecia, pozostawiając nienaruszone najjaśniejsze części, podczas gdy nieatrakcyjna codzienna rzeczywistość zostaje zmyta przez czas. Czasami jestem winny temu złudzeniu. Śnię o jakiejś utopijnej wizji przeszłości, potrząsając pięściami w teraźniejszości i obawiając się przyszłości. Muszę sobie przypomnieć, że świat z przeszłości był równie, jeśli nie bardziej, pełen wszystkich okropności współczesności. I tak my, jako społeczeństwo, robimy postępy. Postęp jest nieunikniony iw większości pozytywny. Życie staje się nieco mniej wyczerpujące, ludzie stają się bardziej tolerancyjni, a świat, jaki znamy, staje się, ogólnie rzecz biorąc, znacznie łatwiejszym miejscem do życia.
Problem polega na tym, że wielu ludzi wydaje się wierzyć, że wszystko, co nowe, jest postępem, a wszystko, co zostawiamy za sobą, musi przestać istnieć. Trudno mi zrozumieć, dlaczego wybraliśmy McDonald's zamiast stoiska narożnego, Wal-Mart zamiast pobliskiego targowiska i Amazon ponad wszystko inne. Los Angeles jest niestety doskonałym przykładem tego trendu. Tak wiele kultowych punktów orientacyjnych miasta zostało wybrukowanych przez czas i postęp. Od Bunker Hill po Bourgeois Pig, Los Angeles ma długą historię wymazywania swojej historii. Przez lata miasto straciło tak wiele pięknych i piętrowych miejsc; Ambassador Hotel, Pink Palace, Pan-Pacific Auditorium i lista jest długa. To naprawdę wstyd, że tak mało docenia się historię naszego miasta.
Ten brak uznania wydaje się najsilniej przejawiać w tłumie braci technicznych, który opanował Los Angeles w ciągu ostatniej dekady. Wydaje się, że istnieje technologiczna obsesja na punkcie katapultowania świata w jakąś dystopijną jaskrawą wizję przyszłości. Marzą o zburzeniu tego wszystkiego i zastąpieniu wszystkiego wieżami jednostek studyjnych z pudełkami po butach, migającymi światłami i zautomatyzowaniem wszystkiego. Może to być krzykliwe, ale te bezsensowne światła często nie mają treści. Postęp może być nieunikniony, ale podziały z terakoty i szklane „luksusowe” apartamenty pozbawione charakteru niekoniecznie są postępem. Kultura, która posuwa się naprzód, niszcząc swoją przeszłość, zdecydowanie się nie rozwija. Chociaż ratowanie wszystkiego, co ktoś uzna za wartościowe, może nie być praktyczne,
Ale kto decyduje o tym, co warto zachować? Konserwatorzy mają trochę reputacji; snobistyczni pseudointelektualiści, którzy marnują czas i zasoby, ratując bezużyteczne stare stoisko z hot dogami, spalone w pożarze dziesiątki lat temu. Konserwacja często wydaje się hobby dla znudzonych i bogatych, zwłaszcza w mieście cierpiącym na poważny kryzys mieszkaniowy. Trudno jest wspierać walkę o ochronę dawno nieistniejącej i mało imponującej stacji Silver Lake Texaco, podczas gdy lokalna populacja bezdomnych stale rośnie. Choć czasami wpadają w błąd, konserwatorzy odgrywają niezbędną rolę w szybko zmieniającym się świecie. Świat obfitujący w chciwych deweloperów, którzy nie przejmują się lokalną historią, kulturą ani estetyką. Samoobsługowych chamów, którzy równie szybko zrównaliby z ziemią Obserwatorium Griffitha, żeby zrobić miejsce pod „luksusowe mieszkania z widokiem”, gdyby miasto na to zezwoliło. Dlatego potrzebujemy konserwatorów zabytków. Kogoś, kto podejmie się tej roli i zawalczy o ochronę miejsc, które opowiadają historię naszego miasta, przeciwwagę dla chciwości deweloperów.
Chociaż smutno jest myśleć o wszystkich miejscach w Los Angeles, które zostały utracone przez czas i rozwój, to po prostu rzeczywistość życia w ciągle zmieniającym się świecie, nastawionym na postęp za wszelką cenę. Nie do pomyślenia jest dla mnie, aby miejsce tak piękne i pociągające jak Cocoanut Grove mogło zostać zaniedbane, zniszczone i zapomniane przez ludzi w ciągu zaledwie kilku dekad. Nie wierzę jednak, że istnieje wojna między zachowaniem a postępem. możemy _mieć obydwa. Mamy oba. Los Angeles to miasto, w którym można rozkoszować się przeszłością, jednocześnie ciesząc się owocami jej rozwoju. Możemy domagać się więcej mieszkań, jednocześnie mając oko na te miejsca, które są dla nas ważne jako miasto. Wszędzie wokół nas pozostaje mnóstwo punktów orientacyjnych i budynków, które pozwalają zapoznać się z lokalną historią i wyobrazić sobie życie tych, którzy kiedyś byli, tak jak pewnego dnia w przyszłości ludzie będą odkrywać i wyobrażać sobie, jak kiedyś wyglądało nasze życie.