1,5°C i „klimatyczna” rewolucja

Nov 25 2022
Zmiana klimatu jest monumentalnym wyzwaniem naszych czasów: wyzwaniem, któremu globalny kapitalizm monopolistyczny nie jest w stanie sprostać w sposób niezbędny do długoterminowego przetrwania naszego gatunku. Niestety, jest całkowicie zdolna do „rozwiązania” zmian klimatu na własnych warunkach – to znaczy w swojej zdolności do przekształcania globalnego cierpienia w możliwości akumulacji kapitału.
Protest na Filipinach zgodny z Konferencją Stron UNFCCC 27. FOTO: Kalikasan PNE

Zmiana klimatu jest monumentalnym wyzwaniem naszych czasów: wyzwaniem, któremu globalny kapitalizm monopolistyczny nie jest w stanie sprostać w sposób niezbędny do długoterminowego przetrwania naszego gatunku. Niestety, jest całkowicie zdolna do „rozwiązania” zmian klimatu na własnych warunkach – to znaczy w swojej zdolności do przekształcania globalnego cierpienia w możliwości akumulacji kapitału. Lubię opisywać ten klimatyczny imperializm jako system, który widzi w rozpadzie naszej planety jedynie poszerzanie się pęknięć i szczelin dla dalszej ekspansji i eksploatacji.

Nawet biorąc pod uwagę niedawne, pozornie pozytywne wydarzenia na tegorocznej Konferencji Stron UNFCCC 27, jasne jest, że kilka lat konferencji klimatycznych w rękach mocarstw imperialistycznych przyniosło niewiele znaczących działań lub nie przyniosło ich wcale, zwłaszcza działań wykraczających poza to, co jest napisane na kilku kawałki papieru. Jeśli już, wydarzenia te były po prostu przestrzenią renegocjacji warunków, na jakich imperializm działa w betonie. Widzimy na przykład, jak finansuje się klimatstał się kolejną okazją do czerpania zysków dla międzynarodowych firm i państw imperialistycznych poprzez programy pożyczkowe dla Globalnego Południa. Te konferencje jawnie lub pośrednio przyjmują za pewnik globalny porządek: przepływy wartości, wzorce konsumpcji, rażące nierówności, które są kluczowymi cechami imperializmu, i oczekują, że te realia powinny i zostaną po prostu przeniesione do następnego rozdziału ludzkiego życia. historii, „po” zmiana klimatu jest „rozwiązana”.

Centralnym punktem tych konferencji jest ostatnio proponowany limit 1,5°C – poziom globalnego ocieplenia temperatury powyżej czasów przedindustrialnych, który światowi klimatolodzy ustalili jako „poręcz zabezpieczającą” zapobiegającą najgorszym skutkom zmian klimatu. Ta granica stała się tematem rozmów, jeśli chodzi o zmiany klimatyczne, zarówno dla konwencji kierowanych przez imperialistów, jak i dla organizacji oddolnych. Jest to obecnie ramy, w których organizuje się wiele grup klimatycznych lub środowiskowych, na dobre lub na złe.

Musimy krytycznie zbadać, co to liczbowe wyznaczanie granic oznacza dla naszych zadań politycznych jako rewolucjonistów. 1,5°C niesie ze sobą, jak zbadamy później, bagaż zachodniej nauki kolonialnej, który należy rozpakować. Musimy również zbadać, co przyjęcie takiej granicy jako centralnej ramy może oznaczać dla zmiany społecznej i rewolucji.

Nie jest to w żaden sposób odrzucenie progu 1,5°C. Uważam po prostu, że sama przyjęta granica zawęża zakres możliwych działań. Aby zrozumieć jego ograniczenia, warto ponownie przyjrzeć się historii 1,5°C, ponieważ został on ukształtowany przez wzajemne naciski między imperialistycznymi mocarstwami a tymi, które najbardziej dotknęły zmiany klimatu.

Historyzowanie granicy

„Bezpieczniejsza bariera ochronna” promowana przez światowych naukowców, organizacje społeczeństwa obywatelskiego i ruchy społeczne — i towarzyszący jej budżet węglowy — nie jest granicą wyznaczoną przez prawa natury od niepamiętnych czasów. Jest to produkt zarówno ducha kompromisu, który nawiedza główny nurt stosunków międzynarodowych, jak i powszechnej wrzawy ze strony krajów najbardziej dotkniętych zmianami klimatycznymi. Jest wynikiem żmudnej bitwy, która zajęła wiele dziesięcioleci, aby dotrzeć do miejsca, w którym znajduje się dzisiaj.

Pierwsza konferencja Organizacji Narodów Zjednoczonych poświęcona wyraźnie kwestiom ekologicznym odbyła się w 1972 roku, bez wzmianki o określonym limicie temperatury przez następne dziesięciolecia. Dopiero po opublikowaniu specjalnego raportu oceniającego przez Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (utworzony w 1988 r.) Rada Unii Europejskiej zaproponowała limit 2°C w 1996 r., który został potwierdzony dopiero w 2007 r.

W 2009 r. na Konferencji Klimatycznej ONZ w Kopenhadze przyjęto stanowisko „poniżej 2°C”, co zostało powtórzone na kolejnej konferencji w Cancun. W tym samym roku grupa G8 (składająca się z Francji, Niemiec, Włoch, Japonii, Kanady, Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) również zgodziła się na ograniczenie, przynajmniej na papierze, wzrostu temperatury na świecie do 2°C.

Co być może ważniejsze, rok 2009 upłynął pod znakiem wezwań ze strony krajów narażonych na zmianę klimatu do przyjęcia bardziej ambitnych celów. Forum Wrażliwych na Klimat, składające się z 11 rządów reprezentujących narody najbardziej dotknięte zmianami klimatycznymi, wydało deklarację wzywającą do ustalenia limitu na poziomie 1,5°C. Jeszcze bardziej ambitny apel afrykańskich delegatów na konferencji w Kopenhadze został ujęty w haśle „Jedna Afryka, jeden stopień”. Ambasador Sudanu Lumumba Di-Aping słynnie zauważył, że „zostali poproszeni o podpisanie paktu samobójczego” z limitem 2°C, że „to nic innego jak kolonizacja nieba”, że „10 miliardów dolarów to za mało kupić nam trumny”.

Wezwania te zapoczątkowały proces przeglądu, zainicjowany przez IPCC, w celu ustalenia, czy 2°C jest wystarczające. Ostatecznie doprowadziło to do opublikowania raportu specjalnego na temat 1,5°C, w którym argumentowano, że ten niższy próg jest „bezpieczniejszy” niż 2 stopnie. Odkrycia zostały wkrótce zjedzone przez światowych przywódców, media i ruchy postępowe, czego kulminacją było częściowo porozumienie paryskie w 2015 r. Jednak pod względem technicznym nawet porozumienie paryskie określało preferencję jedynie dla limitu 1,5°C i nadal wezwał do „utrzymania temperatury poniżej 2°C”. Niemniej jednak 1,5°C od tego czasu zawładnęło powszechną wyobraźnią i obecnie dominuje w dyskursie klimatycznym na całym świecie.

Wszystko to powinno pokazać, że 1,5°C nie jest granicą wyrytą w kamieniu. Jest to ruchomy cel, w dużej mierze oparty na tym, co niektórzy nazwaliby poprawą naukowego zrozumienia, ale jest w tym coś więcej. To jest sedno sprawy — nauka w dużej mierze określa obecnie zakres naszych działań politycznych. Co to dokładnie oznacza?

„Nauka” i „naukowy”

Od konferencji ONZ, przez bunt przeciwko wymieraniu, po strajki szkolne, wkład naukowy zajmuje ważne miejsce w motywacjach wielu grup zajmujących się klimatem. Odwołują się do najnowszych raportów IPCC i nalegają, abyśmy „słuchali nauki” — w szczególności nauki IPCC.

Jest tu wiele do rozpakowania. Przede wszystkim IPCC jest instytucją nie tylko naukowców, ale także rządów, w tym imperialistycznych mocarstw i sojuszników. Rozbudowany proces przeglądu obejmuje tworzenie konsensusu wokół opublikowanych wyników. Oznacza to dwie rzeczy: 1) że dla każdego rozsądnego antyimperialisty ustalenia IPCC powinny być traktowane jako umiarkowane i prawdopodobnie istnieją wszelkie recepty na prawo do niezbędnego kierunku działań; oraz 2) że powinniśmy być jeszcze bardziej zaniepokojeni naszą obecną sytuacją, biorąc pod uwagę zatwierdzone oświadczenia IPCC, w szczególności jego najnowszy raport oceniający.

Możemy zagłębić się nieco w pierwszy punkt. IPCC formułuje swoje wnioski w oparciu o dostępne publikacje naukowe dotyczące kryzysu klimatycznego i zasadniczo przedstawia pogląd mediany. Tak jak istnieją artykuły naukowe, które odrzucają lub bagatelizują rzeczywistość zmian klimatu, istnieje również literatura, która twierdzi, że traktujemy sprawy zbyt lekko. Naukowcy zwrócili uwagę, że literatura badająca zmianę klimatu jako katastrofę nie została jeszcze poddana systematycznej ocenie. Takie podejście może być częściowo świadomą decyzją mającą na celu uniknięcie paniki lub katastrofy, ale uważam, że ostatecznie usuwa niezbędny poziom szczegółowości z naszego zrozumienia kryzysu.

Ale tutaj pojawia się bardziej fundamentalne wyzwanie: dlaczego w ogóle nasz sposób działania miałby opierać się wyłącznie na tych „naukowych” wypowiedziach? Globalne pomiary temperatury i emisji dwutlenku węgla jako mierniki numeryczne należy postrzegać jako formę abstrakcji materialnej (czyli obserwowanej i odczuwanej) rzeczywistości. Proces abstrakcji sam w sobie nie jest problematyczny; musimy zrozumieć, że abstrakcja, pozwalając nam na przeprowadzanie pewnych rodzajów analiz, może zamknąć drzwi innym rodzajom. Musimy również uważać na to, co wydaje się być pewnego rodzaju reifikacją tego limitu temperatury w postaci pewnych kierunków działań politycznych, które „muszą” zostać podjęte.

Historia limitu powinna doprowadzić punkt dalej do celu. Propozycje 1,5°C i 1°C pojawiły się po raz pierwszy, aby zwrócić uwagę na nieadekwatność limitu 2°C, pomimo braku jakiegokolwiek początkowego poparcia ze strony instytucji takich jak IPCC. Zamiast tego, po części, przeżyte doświadczenie wymagało przejścia na niższy próg. Powinno to uświadomić nam możliwości zmiany lub wezwania do bardziej radykalnych działań, które nie są uzależnione od wcześniejszej „naukowej” walidacji.

Ale nawet w tym przypadku istnieje możliwość zadania sobie pytania, czy ograniczenia temperatury są koniecznie politycznym polem bitwy, na którym chcemy prowadzić wojnę. Kryzys klimatyczny istnieje na wielu innych poziomach, których nie da się uchwycić w jednej lub dwóch cyfrach. Walcząc całkowicie na tym polu bitwy, możemy całkowicie poddać się jego warunkom – światu budżetów węglowych, ścieżek do zera netto i całej mnóstwa liczbowych abstrakcji odczuwanej rzeczywistości. Obecna sytuacja jest niezwykle złożona. Ograniczenie naszego celu do prostego osiągnięcia pewnego zakresu temperatur na świecie nie zaprowadzi nas tam, gdzie chcemy być.

Nie wolno nam mylić tej krytyki z całkowitym odrzuceniem celów liczbowych jako całości. Ze wszystkimi swoimi ograniczeniami siła zachodniej abstrakcji naukowej pozwoliła nam do pewnego stopnia przewidzieć pewne materialne skutki naszej trajektorii społecznej, co do których trudno byłoby dojść inaczej. W rzeczywistości nasze rozpoznanie pilności zmian klimatu w dużej mierze opiera się na zdolności zachodniej nauki do mówienia nam, co ma nadejść. Musimy być w stanie odpowiedzieć na te możliwe przyszłości, jednocześnie odrzucając receptę, by wyznaczać naszą drogę naprzód całkowicie wokół wniosków z jednego systemu wiedzy.

Rewolucja przez pryzmat limitu

Chociaż poziom nie był nawet zbliżony do wymaganego – w słowach iw praktyce – w ruchu klimatycznym pojawiły się pewne pogaduchy o potrzebie obalenia kapitalizmu i imperializmu, aby ograniczyć wzrost temperatury do 1,5°C. Niektórzy wzywają nawet do swego rodzaju „rewolucji klimatycznej”. Jest to oczywiście mile widziane – ale w tym krytycznym momencie historii ludzkości opłaca się być nieco bardziej szczegółowym.

Po pierwsze: kto określa drogę do 1,5°C? W tym momencie jest to głównie IPCC, ze wszystkimi jego przerwami. Postępowanie zgodnie z zaleceniami IPCC co do joty oznaczałoby na przykład brak nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi. Ogromne finansowanie działań związanych z klimatem przepływało z północy na południe, po drugie. Są to cele polityczne, które musimy przeanalizować i rozważyć w naszej wyjątkowej sytuacji. Z pewnością istnieją inne cele określone na poziomie lokalnym, krajowym i regionalnym, poza zaleceniami tych raportów oceniających, które również musimy przeanalizować i rozważyć.

Po drugie: w jaki sposób koordynujemy ten globalny ruch wokół 1,5°C? Najwyraźniej potrzebujemy pewnego poziomu synergii, aby wydobyć wspomniane masowe finansowanie działań klimatycznych i wprowadzić globalne moratorium na nowe projekty związane z paliwami kopalnymi, jeśli mają to być nasze zadania polityczne. Być może bardziej fundamentalne jest to, że potrzebujemy pewnego poziomu porozumienia co do tego, jakiej przyszłości wszyscy chcemy. W szerokim spektrum globalnego ruchu klimatycznego porozumienie to nie wydaje się zbiegać dokładnie wokół ścieżki IPCC, nawet jeśli istnieje pewna ustna zbieżność co do limitu temperatury.

(Być może warto przypomnieć wezwanie Burketta do działania w Marksie i Naturze , w kierunku „mistrza [y] naszej organizacji społecznej”, abyśmy mogli „żyć z naturą”. W tym momencie z pewnością wydaje się, że ambitny cel zorganizowania w jakiś sposób całości społeczeństwa w kierunku skrajnie określonej liczbowej granicy temperatury zakłada panowanie nad społeczeństwem, które obecnie nie istnieje.)

Po trzecie: dlaczego w ogóle prowadzimy rewolucję? Nie prowadzimy rewolucji, aby osiągnąć określone cele, czy to 1,5°C, autentyczna reforma rolna, czy wyższe płace. Prowadzimy rewolucję, aby przetrwać i prosperować. Po prostu w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że aby to osiągnąć, potrzebujemy antykolonialnej, antyimperialistycznej walki w kierunku bezklasowego społeczeństwa, a to w wielu przypadkach przybiera formę reformy rolnej i wzrostu płac. Być może rewolucja powinna oznaczać również ograniczenie do 1,5°C. Być może oznacza to wymuszenie w jakiś sposób 1°C. Być może uznalibyśmy, że określona granica temperatury w tym momencie dawałaby zbyt mało miejsca na różnorodność koniecznych działań oddolnych.

Niezależnie od tego, do czego ostatecznie dążymy, jasne jest, że rewolucja nie dotyczyła i dlatego nie może dotyczyć wyłącznie klimatu, zwłaszcza klimatu w rozumieniu zachodniej nauki. Jest to holistyczna rewolucja lub jest niczym, a fakt ten po prostu odzwierciedla złożoność sytuacji ludzkiej na całym świecie. W ostatecznym rozrachunku, chociaż liczby te — i związane z nimi sugestie polityczne — mogą służyć jako wskazówka do naszego rewolucyjnego celu, nie powinniśmy mylić przyszłości zgodnej z limitem jako celu samego w sobie.

Przejście przez próg

Ponownie, ten esej nie jest potępieniem limitu 1,5°C. Warto wiedzieć, jaka jest stawka między pewnymi poziomami globalnego ocieplenia. Przydatne jest również wyznaczenie progu, którego przekroczenie oznacza jakościową zmianę warunków naturalnych, co znacznie osłabia szanse na przetrwanie społeczeństwa ludzkiego (a także, odpowiednio, szanse na kontynuację rewolucji).

Chodzi o to, że zamiast wzywać do rewolucji konkretnie w okolicach 1,5°C, o wiele ważniejsze jest, aby przede wszystkim móc opracować działającą rewolucyjną ścieżkę. Oczywiście ta ścieżka musi być w stanie odpowiednio zareagować na trwający kryzys klimatyczny i ekologiczny – który jest prawdziwy i istnieje poza jakimkolwiek konkretnym sposobem, w jaki go postrzegamy. Nauka IPCC i innych instytucji z pewnością może pokierować naszym programem politycznym. Powinno być również miejsce na alternatywne sposoby poznawania i bycia, aby informować naszą praktykę. Istotne jest również, aby działania ekologiczne odbywały się w procesie prowadzenia rewolucji, na ścieżce, a nie dopiero po osiągnięciu określonych celów.

In this regard, we do not have to reinvent the wheel completely. The wheel is already rolling in some cases. Revolutionary movements both past and present have centered issues such as national or regional sovereignty and agrarian reform. Perhaps, alongside temperature limits, these are also useful benchmarks for assessing our progress in tackling climate change.

Ponieważ nasze społeczeństwo jest nastawione na przekroczenie progu 1,5°C w ciągu najbliższych kilku lat, załamanie klimatu patrzy prosto na nas. Stabilny klimat to już przeszłość; miliony, jeśli nie miliardy ludzi na całym świecie już teraz cierpią z powodu fal upałów, susz i powodzi o bezprecedensowej sile. Jeśli chcemy odnieść sukces, nasza rewolucja musi pozbyć się wszelkich ograniczeń. Musimy nauczyć się wyznaczać sobie cele, nie zadowalając się niczym innym niż naszym celem wyzwolenia społecznego i rozkwitu.