Dlaczego pomaganie sobie jako matkom pomaga również wszystkim wokół nas.

Nov 26 2022
Przepełniony zlew naczyń. Stosy prania leżały na podłodze.

Przepełniony zlew naczyń. Stosy prania leżały na podłodze. Formularze szkolne ułożone na blacie. Rosnące zaległości w służbowych wiadomościach e-mail.

A my, gdzie się znajdujemy? Może po prostu próbujesz utrzymać się na powierzchni, dopóki nie pojawi się kolejna przeszkoda.

Kiedy ten cykl się skończy, jeśli w ogóle?

To tak, jakby wszystko na swój sposób walczyło o naszą uwagę. „Nie, jestem ważniejszy”, coś subtelnie kusi. „Nie, ja pierwszy” – odpowiada drugi. Może się wydawać, że nasze zadania nieustannie ze sobą konkurują. Świat może stać się, cóż, bardzo hałaśliwy, a nawet przytłaczający, zwłaszcza gdy tak bardzo zależy nam na dobrym samopoczuciu otaczających nas osób — co robi większość z nas. A pierwszą rzeczą, którą zostawiamy w żonglerce wieloma piłkami, często jesteśmy my sami.

Bez innego punktu odniesienia nasze dzieci niewinnie przyjmują historię walki, obserwując, jak dorośli wokół nich radzą sobie z życiem. Z pokolenia na pokolenie możemy zastanawiać się, dlaczego życie nadal jest trudne, pomimo wielu postępów jako gatunku ludzkiego. Historia przetrwania była trudną narracją do przerwania, ponieważ nasi główni wzorce do naśladowania dają z siebie wszystko, poruszając się w ograniczeniach świata, w którym coraz bardziej widać przeszłość.

Z pewnością czułem niemożliwą do opanowania presję tego wszystkiego, jako młoda matka rozdarta między ambitnym harmonogramem pracy, obowiązkami domowymi i mną. Gdzie ja się w tym wszystkim wpasowałem, zadawałem sobie pytanie raz po raz? Chociaż próbowałam zrozumieć, że macierzyństwo mnie zmieni, nie wiedziałam, do jakiego stopnia – tęskniłam za osobą, którą wiedziałam, że jestem. Tęskniłem za sposobem, w jaki znałem siebie, aby troszczyć się o innych. Brakowało mi mojej otwartej i optymistycznej natury. Brakowało mi znaczących więzi, które zbudowałem z czasem z przyjaciółmi i rodziną. Tęskniłem za robieniem tego, co dawało mi radość w życiu. A przede wszystkim brakowało mi poczucia ciekawości i życia w otaczającym mnie świecie.

Czy kiedykolwiek miałeś roślinę domową, którą zapomniałeś podlać? Raz po raz zauważamy, że więdnie, jest bez życia i bez entuzjazmu. Może to były wakacje, przez które tęskniłeś za podlewaniem. Być może po prostu codzienne obowiązki, które pozwolą Ci najlepiej się skupić. Cokolwiek to było, rezygnacja z uwagi na rzeczach, na których nam zależy – w tym na sobie – często nie jest zamierzona (o ile możemy być dla siebie surowi!).

Ale przychodzi taki dzień, kiedy przypominamy sobie o podlewaniu. I w ciągu kilku dni, a nawet godzin, znów zyskuje na sile. Fascynujące, prawda, jak daleko może zajść odrobina troski?

Życie jest jak ta właśnie roślina. Gdy rutynowo pielęgnujemy i zajmujemy się nim, rośnie. Im łagodniejsza i bardziej kochająca jest nasza uwaga, tym bardziej wydaje się rozkwitać to, na czym nam zależy. Jednak zbyt duża ostrożność może być równie szkodliwa. Zbyt dużo wody, zbyt dużo światła słonecznego, zbyt wiele zmartwień rzutowanych na tę samą roślinę, dlaczego może nie rosnąć, wpłynie również na jej zdrowie. Wydaje się, że wymaga zrównoważonej opieki i uwagi.

Dlaczego więc, mając tak wiele przypomnień wbudowanych w życie o tym, czego potrzebujemy, zostawiamy siebie w tyle w tym procesie — zwłaszcza jako matki? Dlaczego czasami zaniedbujemy nasze najprostsze i podstawowe potrzeby?

Odpowiedzi mogą wydawać się oczywiste, ale bez dostępnych rozwiązań, szczególnie we wczesnym rodzicielstwie.

Życie jest zajęte. To takie proste. Zajmujemy się potrzebami niewinnych, bezbronnych ludzi, których życie całkowicie zależy od nas. Macierzyństwo może być niczym innym jak kolejką górską emocji, próbą znalezienia równowagi między nami a światem zewnętrznym. Ciągłe przeciąganie liny, które sprawia, że ​​czujemy się jak przegrani. Nie ma instrukcji i zwykle nie ma wystarczającej liczby sieci wsparcia w pobliżu, aby dać sobie czas, kiedy najbardziej tego potrzebujemy.

Jak więc zająć się życiem, sobą i naszymi związkami w bardziej zrównoważony sposób, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wiele naszych planów pęka w szwach?

Ile dokładnie miłości i uwagi potrzebują nasze dzieci, kiedy je wychowujemy? A ile MY sami potrzebujemy, gdy je wychowujemy? Jak sprawdzamy, kiedy nasze kubki są prawie puste i nadszedł czas, aby ponownie zatankować?

Pobudzenie emocjonalne. Fizyczne napięcie w ciele. Ciągła paplanina umysłowa. Poczucie pustki. Wzorce autosabotażu. Takie znaki ostrzegają nas, abyśmy zwolnili i otrzymali mądrość, którą życie próbuje nam zaoferować, a wszystko po to, aby powrócić do naszego otoczenia z bogatszą i bardziej zrelaksowaną perspektywą.

Życie oferuje w ten sposób cudownie złożony paradoks prawd — może to być zarówno mylące , jak i ekscytujące. Twarde i piękne. Cykl chęci wyrywania sobie włosów z głowy i unikania utraty rytmu.

Jeśli jesteś podobny do mnie, żyłem dla dreszczyku emocji (lub znajomego ciężaru) oscylowania między identyfikacją problemu a poszukiwaniem rozwiązań. Równie dobrze może tak być, jak wielu z nas znajduje cel i funkcję w naszych związkach iw pracy. Gdzie jest problem, zadajemy sobie pytanie? I co mogę zrobić, aby go szybko rozwiązać?

Wszyscy chcemy działać lepiej i mieć pewność, że robimy w naszym życiu rzeczy znaczące i mające wpływ; że nasza obecność jest wartościowa dla ludzi wokół nas. Robimy to szczególnie jako matki, mając ogromny przywilej i zadanie trzymania życia innej osoby w naszych rękach.

Czy wcześniej odczuwałeś jednocześnie ciężar i piękno życia?

Pomimo takiej świadomości, mamy tendencję do powrotu do znanych wzorców jako ludzie, nawet jeśli coś poza tym, co znajome, czuje się lepiej. Mamy tendencję do zakładania, że ​​wszystko zależy od nas — aby wszystko ułożyć i przywrócić właściwy porządek przed końcem dnia, niezależnie od tego, czy pełnimy rolę rodzica, czy lidera w miejscu pracy. To zabawne, jak niewygodnie może czuć się niewygodny. Jako społeczeństwo nie żyliśmy wcześniej w takim zakresie przestrzeni liminalnej, szczególnie w skali wywołanej przez Covid.

Jednak pozwolenie, by sprawy rozwijały się we własnym czasie, nie zawsze wydaje się praktyczne. Mamy rzeczy do zrobienia i miejsca do odwiedzenia, prawda?! A dostęp do nowych i stale pojawiających się informacji może wymykać nam się z rytmicznego i często wolniejszego życia, gdy staramy się trzymać na dystans dyskomfort związany z oczekiwaniem na rozwiązanie. Odpowiedzi wydają się być jednym kliknięciem — lub kilkoma kliknięciami — co najwyżej. Dlaczego mielibyśmy pozostawać w dyskomforcie, nie wiedząc, czy czeka nas rozwiązanie? Nawet jeśli będzie nas to kosztować całkowite odłożenie kolacji lub przespanie nocy? Czasami chcemy po prostu uporządkować swoje życie i znów mieć je pod kontrolą.

Szczególnie jako matki mamy szczerą nadzieję, że nasze dzieci będą w porządku. Niewidzialna pępowina może istnieć wiele lat po narodzinach naszych maluchów. I mamy tendencję do robienia wszystkiego, aby te cenne i niewinne istoty, które zostały oddane pod naszą opiekę, czuły się ustabilizowane. Mamy dobre intencje, tak trudne, jak to jest i tak gorące, jak nasze temperamenty mogą uderzyć w chwilach niepewności i biegania na oparach. W głębi duszy wiemy, że nasze dobre samopoczucie wpływa na zdrowie naszych dzieci, ale stres może naturalnie pojawić się w chwilach niepewności i ujawnić nasze prawdziwe intencje.

W ogólnym dążeniu do zapobiegawczego zarządzania tym, co może być niewygodne, bycie obecnym na naszych potrzebach tu i teraz może łatwo ześlizgnąć się w tło. Ścinamy rogi na tym, co nas rozświetla, nieświadomie. Ograniczyliśmy nasze zdrowie, odkładając praktykę jogi, na którą tak bardzo czekaliśmy, na inny czas. Idziemy na skróty w naszych związkach, dając naszym najbliższym przyjaciołom do zrozumienia, że ​​jesteśmy po prostu zbyt rozciągnięci, by się z nimi połączyć.

Nasze tempo życia stało się nieco nieregularne w epoce przemysłowej lub informacyjnej – biegnie szybko, dopóki choroba lub jakieś nieoczekiwane zdarzenie nie zmusi nas do odpoczynku. A potem wracamy do pracy tak szybko, jak to możliwe, aby utrzymać wszystkie talerze w ruchu. Latanie na jakimś samolocie na autopilocie, tak niewinnie, staje się naszym sposobem na życie.

Matki uległy temu urokowi, podobnie jak większość współczesnego społeczeństwa, ze względu na nowe naciski, z jakimi borykamy się w wychowywaniu dzieci. Po części brak bliskich sieci opieki nad naszymi maluchami powoduje nieoczekiwane żniwo dla matek, które stają się jedynymi głównymi opiekunami dziecka – opieka, którą kiedyś dzieliło wiele osób w wiosce. W ramach tej trajektorii matka wymienia własne marzenia i pragnienia na potrzeby otaczających ją osób, nawet jeśli oznacza to narażenie na szwank jej własnego prawdziwego spełnienia . To zrozumiałe, że chcemy po prostu, aby nasze rodziny i społeczności były w porządku – tak bardzo, że pozostaniemy na niewdzięcznych stanowiskach, które są niezgodne z naszymi osobistymi wartościami lub w związkach, które biegną swoim torem. Ale komu to tak naprawdę pomaga?

Dziś na naszej planecie rodzi się nowa matka, która odmawia odgrywania roli, jaką matki odgrywały przed jej czasami — pozostawienia siebie samej.

Chociaż wspólnie czuliśmy się zagrożeni nieprzestrzeganiem zasad lub buntowaniem się przeciwko status quo, dla wielu kobiet – szczególnie w świecie zachodnim – jest teraz wystarczająco dużo utorowanej ścieżki, aby mogły wybrać własną drogę przez życie, nie będąc dręczony przez kulturowe i społeczne oczekiwania. Ta opcja nie istnieje wszędzie ani w każdym domu, ale taka droga naprzód rzeczywiście się utrwala i jest coraz bardziej akceptowana.

Nawet w dzisiejszych czasach jest to odważna droga dla matki, aby zrównoważyć własne potrzeby z potrzebami rodziny i społeczności. Włączenie się w podróż macierzyństwa oznacza, że ​​ludzie wokół niej będą odczuwać wyzwania związane z tym, że nie podda się więcej niż jej sprawiedliwy udział w odpowiedzialności. Dzięki temu system, w którym się znajduje, musi twórczo badać alternatywne sposoby dystrybucji opieki. Nie tylko w godzinach szkolnych, aby mogła spokojnie iść do pracy, ale także po to, by dać jej przestrzeń do cieszenia się życiem poza funkcją i odpowiedzialnością.

Nowa matka nie jest tutaj po to, aby utrzymywać psychologiczną wagę organizowania życia lub sprzątania po wszystkich otaczających ją ludziach; nie jest tutaj, aby zdradzić to, co uważa za swoje własne powołanie, tylko po to, by przekazać swoim dzieciom pałeczkę zwątpienia w siebie, samopozbawienia i często wielu niespełnionych marzeń. Umożliwia innym dokonywanie bardziej zrównoważonych wyborów, aby mogli cieszyć się bardziej samodzielnym, autentycznym stylem życia.

Pudła, w które wszyscy wciskaliśmy się jako ludzkość, pomimo ogromnych skoków świadomości w czasie, czują się coraz bardziej nieswojo, ponieważ bardziej realistycznie zajmujemy się naszymi potrzebami i pragnieniami.

Szczególnie rola matki, która znajduje się w epicentrum zdrowia społecznego, wymaga zbadania. A zmiana, która nastąpi, wpłynie na nas wszystkich – niezależnie od tego, czy jesteśmy matkami, czy nie.

Szybko do przodu, w przyszłość, w której wielu z nas może po prostu odegrać rolę w znalezieniu kreatywnych rozwiązań, które pomogą w bardziej równomiernym i zrównoważonym rozłożeniu odpowiedzialności za opiekę.

Ewolucja macierzyństwa w jej własną wolność, radość i żywotność w żaden sposób nie odbiera jej tego, co w wyjątkowy sposób oferuje naszemu człowieczeństwu — w rzeczywistości zwiększa jej zdolność do dawania i jakość jej dawania. Ona jest twórczą siłą życiową na naszej planecie, źródłem wiecznego piękna, mądrości i słodkiego nektaru życia. Ale nie jest w stanie ofiarować się w ten sposób, dopóki pozostaje niezrównoważona z własnymi potrzebami i pragnieniami.

W ten sposób kryzys klimatyczny jest odzwierciedleniem takich nierównowag – planetarna matka alarmuje, aby zwrócić większą uwagę na to, jak istniejemy tutaj na Ziemi. Ona również jest tutaj, aby pielęgnować i karmić nas swoim pięknem i mądrością, swoimi żyznymi glebami i pysznymi owocami życia. Naprawdę mamy więcej niż wystarczająco, aby się rozejrzeć i być pod dobrą opieką pod jej opieką. Jednak ani ona, ani my nie możemy być w trwałym związku, jeśli nieustannie wytrącamy ją z równowagi, biorąc więcej, niż jest w stanie wygenerować w danym momencie. Nie możemy nadal wydobywać z jej zasobów w tempie, które uznamy za odpowiednie dla niej. Ma prawo i musi sama o tym decydować.

Krótko mówiąc, wszyscy odnosimy korzyści, szanując jej granice.

W tych czasach wielu z nas może sięgnąć po bardziej zrównoważony sposób życia. Dla matek, w najprostszych i bardziej złożonych kategoriach, oznacza to znalezienie autentycznej dla nich ścieżki, która pozwoli zaspokoić ich wyjątkowe potrzeby, przy jednoczesnym zachowaniu rozsądnej odpowiedzialności za inne role, które odgrywają.

My, jako biologiczni dawcy życia, opiekunowie, zarządcy społeczności i gruntów, nauczyciele i pracownicy żłobków, pielęgniarki i lekarze, liderzy organizacji, a nawet politycy, odgrywamy rolę matek. Każda z nas w wyjątkowy sposób przyjęła rolę położnych w taki czy inny sposób, próbując świadomie rodzić i rodzić nowe sposoby wspierania ewolucji życia na Ziemi.

W czasach pandemii mamy okazję zwolnić tempo i zwrócić uwagę na własne samopoczucie. Słuchamy naszych ciał i rozumiemy więcej tego, czego potrzebujemy, obracając się i obracając przez lepką mazię poczwarki, w której jesteśmy. Co naprawdę liczy się w tej chwili? Jak mogę lepiej pokazać się ludziom, na których mi zależy? Uczymy się mówić „nie” (czasami na początku nagle), dopóki nie zaufamy sobie na tyle, by dzielić się tym, co jest dla nas prawdziwe, w życzliwy sposób. Stajemy się bardziej świadomi tego, kiedy zadajemy ból innym i planecie, zmniejszając tempo i stopniowo umożliwiając sobie lżejsze życie na Ziemi, która nas podtrzymuje.

Kiedy tylko jedno z nas decyduje się działać w większym stopniu zgodnie z tym, kim jesteśmy, zmienia się cały system rodzinny. Pomimo potencjalnego dyskomfortu, przyjęcie bardziej uczciwej i otwartej drogi przez życie ma ogromny wpływ na ludzi wokół nas.

Zapraszam do zastanowienia się nad obszarami swojego życia, w których wywierasz na sobie presję, aby robić coraz więcej, nie zdając sobie sprawy, jak znaczący jest już twój wkład. Po prostu będąc sobą, oddajesz na wiele sposobów! Ty, ja, my wszyscy tak dużo nawigowaliśmy i zachęcam cię do obserwowania, kiedy zbliżasz się do swoich umysłowych, fizycznych i emocjonalnych granic w ciągu dnia. Co może pomóc złagodzić presję, którą codziennie na siebie nakładasz? Czy bardziej porusza ciałem pomiędzy codziennymi zadaniami? Uwzględniając więcej elastycznego czasu w weekend? Prowadzisz dziennik, aby mieć pod ręką swoje refleksje (i frustracje)? Masz inspirujące zdjęcie przy łóżku, przy którym możesz się obudzić? Wybierasz odpowiedzialnego kumpla, z którym planujesz regularne kontrole stanu zdrowia?

Wydaje się, że to, co kiedyś wydawało się luksusem w naszych czasach, okazuje się niezbędne dla naszego dobrego samopoczucia.

Przez lata prowadzenia programów zdrowia matek w Raising Humanity często staramy się zwolnić i uczciwie ocenić, jak sobie radzimy w danej chwili. Wszyscy od czasu do czasu zapominamy, jak wiele drobiazgów się sumuje i jak dbanie o siebie to coś więcej niż tylko frazes naszych czasów.

Daj sobie to, czego potrzebujesz. Uczmy się od naszych roślin domowych, od natury. Wysokiej jakości pożywienie, zdrowa, zrównoważona atmosfera i troskliwe połączenie to prosta recepta na kwitnące życie! Oczywiście w ramach tego równoważenie swoich potrzeb z potrzebami osób wokół ciebie wymaga ciągłej ponownej oceny, ponieważ zmieniają się twoje wartości i potrzeby.

Tak, matki miały tendencję do dbania o potrzeby wszystkich przed własnymi. Na szczęście w tych trudnych czasach każdy z nas dzielnie stawia czoła kosztom dawania z pustego kubka. Być może był to cichy i skromny dar macierzyństwa — nauczenie się kochać i odwdzięczać się nam, tylko po to, by dać pozwolenie innym, aby zrobili to samo dla siebie.

Możesz wyruszyć w podróż życia zarówno dla siebie, jak i dla mamy, i odkryć, co sprawia, że ​​​​czujesz się ciekawy i żywy. Nie zostawiaj siebie w tyle. Świat potrzebuje Ciebie, abyś był zdrowy i spełniony.

Dla mnie rekonfiguracja ram rodziny i oczekiwań związanych z moją w niej rolą wymagała odzyskania trochę przestrzeni osobistej, zbadania zmieniających się wartości i ponownego kontaktu z radością życia. Byłam spragniona doświadczania bardziej zrównoważonej drogi przez macierzyństwo, abym mogła wnieść lepszą wersję siebie. Chociaż może to nie być rozwiązanie dla nas wszystkich, z perspektywy czasu uratowało mnie. I w pewnym sensie mogło to uratować dzieci. Moje pocieszenie płynie z ufności, że będą pamiętać o wartości własnego dobrego samopoczucia przez całe życie i będą mogli dawać światu bardziej swobodnie i w sposób zrównoważony, pozostając w kontakcie z własnymi potrzebami.

Z pewnością jesteś bardziej niż godny doświadczenia prostego bogactwa, jakie oferuje życie, niezależnie od tego, po co tu jesteś.

Zaufaj temu cichemu głosowi w sobie. Zawsze do ciebie przemawia.