
W filmie „The Sunshine Boys” z 1975 roku starzejący się komik wodewilowy wyjaśnia swojemu siostrzeńcowi klasyczny truizm komedii: Dźwięk „k” jest zawsze zabawny.
„Pięćdziesiąt siedem lat w tym biznesie, uczysz się kilku rzeczy. Wiesz, które słowa są zabawne, a które nie” - mówi komik, grany przez Waltera Matthau. „Alka-Seltzer jest zabawny. Mówisz„ Alka-Seltzer ”, śmiejesz się ... Casey Stengel, to zabawne imię. Robert Taylor nie jest zabawny. Babeczka jest zabawna. Pomidor nie jest zabawny ... Cleveland jest zabawny . Maryland nie jest zabawny. Jest też kurczak. Kurczak jest zabawny. Marynata jest zabawna ”.
I to prawda! Jeśli potrzebujesz nazwy miejsca dla punchline, na pewno zabijesz Kalamazoo, Schenectady lub Rancho Cucamonga. Ale dlaczego? Profesor psychologii Chris Westbury z University of Alberta ma fascynującą teorię, opartą na być może dwóch najnieśmieszniejszych słowach w języku angielskim: prawdopodobieństwie statystycznym.
Westbury opublikował w październiku 2018 r. Artykuł w Journal of Experimental Psychology pod tytułem „ Wriggly, squiffy, lummox and boobs: What does some words funny? ”. Zaczął od listy 5000 angielskich słów został oceniony jako najzabawniejszy przez prawdziwych ludzi i skonstruował działający model matematyczny do przewidywania współczynnika śmiechu dla prawie każdego słowa w słowniku.
Kiedy Westbury zastosował swój model do zbioru danych zawierającego 45 516 angielskich słów, zdecydował, że te 10 słów było najzabawniejszych ze wszystkich: „upchuck, bubby, boff, wriggly, yaps, chichgot, cooch, chichot, puffball i jiggly”. Na drugim miejscu znalazły się „squiffy, flappy and bucko” oraz odwieczne ulubione przez każdego ośmiolatka na tej planecie: „kupa, wymioty i cycki”. Na drugim końcu spektrum słowem, które uznano za najmniej zabawne, było „nękanie”.
W swoim artykule Westbury wyjaśnia, że filozofowie od tysiącleci próbowali rozwikłać tajemnicę humoru. Platon i Arystoteles nie byli wielkimi fanami humoru, postrzegając go głównie jako sposób oczerniania i poczucia wyższości nad innymi. Cyceron przedstawił „teorię niekongruencji”, pisząc, że „najczęstszym rodzajem żartu jest to, że spodziewamy się jednego, a drugiego powiedziane; wtedy nasze własne zawiedzione oczekiwanie nas rozśmiesza”.
Podczas gdy teoria niekongruencji w komedii ma doskonały sens - nawet orangutany uważają sztuczki podmianek za bardzo haniebne - Westbury twierdzi, że nie jest to prawdziwa „teoria” naukowa, ponieważ wyraźnie nie każde nieprzystające wydarzenie jest tak zabawne jak inne. Przypadkowy atak kaszlu w zatłoczonym kinie nie jest tak komiczny jak przypadkowe napadowe pierdzenie. (Mam na myśli, po prostu spróbuj powiedzieć „przypadkowe pierdzenie” bez uśmiechu). Zatem celem eksperymentów modelowania Westbury'ego było wyjście poza filozoficzne teoretyzowanie i wymyślenie prawdziwie wymiernej skali śmieszności.
Matematyka humoru
Aby to zrobić, Westbury przeanalizował słowa na dwa różne sposoby: pod względem znaczenia i formy. W ramach pierwszej analizy badacze przyjrzeli się „predyktorom semantycznym”, które grupują słowa o podobnym znaczeniu. Korzystając z bezpłatnego narzędzia opracowanego przez Google, które identyfikuje słowa, które są powszechnie używane względem siebie (współwystępowanie), Westbury sporządził mapę relacji semantycznych między 234 najzabawniejszymi słowami wybranymi przez ludzi. Na podstawie tego „wykresu korelacji” naukowcy zidentyfikowali sześć różnych grup lub kategorii zabawnych słów: zniewaga, seks, impreza, zwierzę, funkcje organizmu i przekleństwa.
W tym miejscu sprawy stają się niebezpiecznie matematyczne. Ponieważ wiele słów z listy śmiesznych ocen ocenianych przez ludzi należało do więcej niż jednej kategorii, naukowcy potrzebowali dokładniejszego pomiaru tego, jak znaczenie słowa przekłada się na komedię. Korzystając z narzędzia Google, opracowali listy słów najbardziej powiązanych z każdą z sześciu kategorii. Następnie wymyślili średnie wartości dla każdej z tych kategorii słów, używając czegoś, co nazywa się analizą regresji liniowej. Te średnie wartości dla każdej kategorii - zniewagi, płci, przekleństw itp. - stały się znane jako „wektory definiujące kategorię”.
Patrząc konkretnie na znaczenie, okazuje się, że najzabawniejsze słowa niekoniecznie należą do większości kategorii, ale są to słowa, których wartości matematyczne są średnio najbliższe tym sześciu wektorom definiującym kategorie. Zmieszany? Oto, jak Westbury podsumował to w notatce prasowej: „Przeciętne podobieństwo znaczenia słowa do tych sześciu kategorii samo w sobie jest najlepszą miarą śmieszności danego słowa, jakie znaleźliśmy, zwłaszcza jeśli słowo to ma również silnie pozytywne konotacje emocjonalne”.
Ale znaczenie to tylko jeden rodzaj pomiaru. Westbury i jego zespół przyjrzeli się formie zabawnych słów, takich jak długość słowa lub poszczególne dźwięki (fonemy), z których składa się każde słowo. W tej drugiej analizie dane dobrze pasują do teorii niekongruencji humoru. Okazuje się, że im rzadziej pojawia się słowo lub jego fonemy, tym zabawniejsze wydaje nam się, że są. To pomaga wyjaśnić, dlaczego na śmiesznych listach słów jest tak wiele dźwięków „k” i „oo”. Są statystycznie nieprawdopodobne. Słowa kończące się na „le” (jak waddle ”i„ wiggle ”) były kolejnym źródłem radości, sugerując, jak to ujęto w badaniu,„ powtórzenie, zwykle z drobnym aspektem ”.
Więc dlaczego się śmiejemy?
To jest, gdy sprawy stają się naprawdę interesujące. Wygląda na to, że ludzki mózg cały czas pracuje ze wszystkimi złożonymi modelami matematycznymi, a nikt z nas o tym nie wie. Kiedy oglądamy telewizję, czytamy i rozmawiamy z ludźmi, nasze mózgi nieustannie analizują język pod kątem subtelnych semantycznych powiązań krzyżowych i prawdopodobieństw statystycznych. Rezultatem - przynajmniej na tym podstawowym, jednowyrazowym poziomie - jest to, co nazywamy humorem.
„Gdybym zapytał:„ Która litera jest bardziej powszechna, „p” czy „b”? ” Myślę, że przeciętny człowiek świadomie nie miałby pojęcia, ale nieświadomie jest na to wrażliwy ”- mówi Westbury. - I wiemy o tym, ponieważ ich śmieszne osądy odzwierciedlają dokładnie tego rodzaju precyzyjne obliczenia.
Innymi słowy, mówi Westbury, „Ludzie używają emocji do matematyki”.
Westbury twierdzi, że wszystko to ma sens ewolucyjny. Nasze mózgi były przez miliony lat okablowane na stałe, aby zidentyfikować wszystko, co nietypowe, jako potencjalne zagrożenie. Ludzkie emocje, w tym humor, prawdopodobnie rozwinęły się jako sposoby reagowania na nieprawdopodobne wydarzenia i środowiska.
„Ludzie śmieją się z tego, jak nieprawdopodobny jest świat” - mówi Westbury.
Oczywiście to długi koncepcyjny krok od przewidywania poziomu śmieszności poszczególnych słów do modelowania komediowej mechaniki żartu typu „puk puk” lub solonej limeryki. Ale praca Westbury'ego wskazuje drogę. Może kiedyś w końcu zrozumiemy, dlaczego ten kurczak przeszedł przez ulicę. Jedno jest jednak jasne. Żaba nie byłaby w połowie tak zabawna.
Teraz to jest fajne
Westbury mówi, że natknął się na badania humoru, przeprowadzając testy na utratę języka u pacjentów z demencją, używając bezsensownych słów. Niezmiennie niektóre bezsensowne słowa rozśmieszały badanych. Westbury zastanawiał się, dlaczego tak się stało i narodził się projekt badawczy.