Nieoczekiwana korzyść z mojego wypalenia
W kilka miesięcy po ukazaniu się mojej pierwszej książki „Droga do szczęścia” czułem się tak odrętwiały emocjonalnie, wyczerpany fizycznie i psychicznie udręczony, że moja terapeutka, Eugenia, poleciła mi porzucić wszystkie zawodowe zobowiązania na kilka miesięcy dla w trosce o moje zdrowie.
„Jeżeli nie pozwolisz sobie całkowicie odpocząć, to tylko pogorszysz sytuację”. Doskonale wiedziałam, o czym mówi, bo przeżyłam coś bardzo podobnego zaledwie kilka lat temu, kiedy pracowałam w UBS, gdzie po po zakończeniu dużego projektu pobiegłem do biura mojego szefa Petera, aby powiedzieć mu, jak bardzo jestem wyczerpany i zrobiłem dokładnie to, czego nie powinno się robić w pracy — zalałem się łzami. „To jest wypalenie. Idź do domu, jedź na wakacje i nie wracaj przez co najmniej tydzień” – powiedział.
Tylko tym razem było gorzej. Pracowałem nad tą książką ciężej niż nad czymkolwiek innym, co kiedykolwiek robiłem do tej pory — i zanim została wydana, wydawało się, że moje ciało domaga się czegoś więcej niż tylko wydania. Pisanie książki było w większości samotnym zajęciem przez prawie trzy lata, podczas gdy faza premiery była niesamowicie ekscytującym czasem, w którym mogłem występować w mediach, przemówienia programowe, podcasty i mnóstwo wywiadów - ale po tylu rundach nie mogłem wstawać z łóżka i nie chciałem spotykać się nawet z najbliższymi przyjaciółmi. Co gorsza, tytuł mojej książki sprawił, że poczułam się okropnie, bo czyż autor o szczęściu nie powinien być szczęśliwy? Ja na pewno nie.
Idąc za radą mojej terapeutki, zrobiłam więc wszystko, co powinna zrobić osoba wypalona: ustawić odpowiedź na e-mail „poza biurem” (w moim przypadku bez określonej daty powrotu), zapisać się na jogę i rekolekcje detoksykacyjne w Tajlandii, a nawet spędziłem trochę czasu w aśramie.
Mniej więcej po miesiącu od mojego medycznie nakazanego odosobnienia, powiedziałem Eugenii, że śmiertelnie się nudzę. „Ile jogi i medytacji można zrobić w ciągu dnia?” Spytałem się jej. Nienawidziłem aśramu, w którym zamierzałem spędzić trzy miesiące, i powiedziałem Eugenii, że muszę się wydostać. Zgodziła się, ale była nieugięta, żebym nie wracała do pracy, nie otwierała e-maili, nie wracała do Nowego Jorku i nie narażała się ponownie na mnóstwo stresorów związanych z pracą. Moje wypalenie było prawdziwe i miałem jeszcze trochę uzdrowienia do zrobienia.
„Dlaczego nie rysujesz ani nie malujesz? Zrób coś kreatywnego – powiedziała Eugenia. Przewróciłam oczami na tę myśl, ponieważ uważałam się co najwyżej za artystę-figurkę, ale zdałam sobie sprawę, że zawsze uważałam się za osobę kreatywną, chociaż nie stworzyłam niczego, z czego mogłabym być dumna. Poszedłem więc do sklepu artystycznego, kupiłem kilka płócien, pędzli i farb i zacząłem się bawić.
To było sześć lat temu. Teraz cieszę się, że mogę podzielić się z wami nieoczekiwanymi skutkami mojego wypalenia. Produkty tego, co nazywam „produktywną medytacją”. Srebrna podszewka jednego z najciemniejszych momentów w moim życiu. Sztuka, która uratowała mi życie.
Zapraszam do obejrzenia www.jennysanti.com .
„Im trudniejsze jest nasze życie, tym bardziej pełne wdzięku przedstawienie kwiatu może nas poruszyć. Łzy — jeśli nadejdą — są odpowiedzią nie na to, jak smutny jest ten obraz, ale na to, jak piękny. Gdybyśmy nie uważali życia za trudne, piękno nie miałoby takiego uroku, jak ma.” — Alain de Botton, Sztuka jako terapia