Spotkanie klasowe z okazji 50-lecia. Powinienem iść?
„Wszyscy podążamy różnymi ścieżkami w życiu, ale bez względu na to, dokąd pójdziemy, wszędzie zabieramy trochę siebie”. - Tim McGraw
Zaproszenie, e-mail, posłało dreszcz wzdłuż nerwu kulszowego aż do miejsca, gdzie pod prawą stopą osiadła nuta neuropatii. Jakakolwiek wiązka nerwów nadal służy tej stopie, nagle została połaskotana. Stamtąd impuls elektryczny powędrował z powrotem w górę mojego kręgosłupa i do rozkładającej się istoty szarej, gdzie spotkał się z ciałem migdałowatym, częścią mojego mózgu, która przechowuje wszystkie wspomnienia związane ze strachem. Z jakiegoś dziwnego powodu wcale się nie zepsuł - moje koszmarne życie nigdy nie było lepsze.
Zaproszenie nie powinno być zaskoczeniem. Tradycją jest, że osoby, które przeżyły traumę w szkole średniej, spotykają się mniej więcej co dziesięć lat i wyrażają współczucie. Uważa się, że oczyszczające jest ponowne przeżywanie historii o klasowych łobuzach, zjadliwych plotkach i zniekształconych miłościach. Aby ponownie przeanalizować te niezdarne lata dojrzewania, kiedy równie niefiltrowane uważały za konieczne wyśmiewanie się z moich modnych dzwonów w paski, które były być może trochę za krótkie i obcisłe, co zaowocowało przezwiskiem tego, co nazywa się wykastrowanym kotem. Och… koszmary!
Ponownie przeczytałem zaproszenie. W „imprezowej” stodole na farmie kolegi z klasy. Szum. 20 dolarów. Ciężarówki z jedzeniem. 16:00, aż muzyka ucichnie…
Powinienem iść?
Pierwsze pytanie, na które należy odpowiedzieć, brzmi: dlaczego? Aby jeszcze raz znęcać się nad biednym wykastrowanym kotem, pójście może zaspokoić moją kocią ciekawość. Niektórych z tych kolegów nie widziałem od pięćdziesięciu lat. Jestem ciekaw, co się stało z moim starym przyjacielem Johnem. Opowiedział mi kilka swoich snów, gdy był w szkole średniej. Był moim ideologicznym antagonistą w epoce, kiedy mogliśmy mieć pełne szacunku nieporozumienia. Fajnie byłoby poznać jego historię. A czy urocza Helenka nadal prycha? A co z łajnem, który nienawidził moich wnętrzności i prawdopodobnie swoich? I przystojny koleś w grubych okularach, który zawsze przechwalał się, że jego sedan zatruł tył, ponieważ bagażnik był pełen piwa Miller. Słyszałem, że teraz uczy szkółki niedzielnej. I tych, którzy traktowali siebie zbyt poważnie i tych, którzy byli zbyt wolni. Przeżyliśmy lata 60., a teraz jest rok 1973.
A co się stało z moimi kumplami dowcipnisiami? Ci, którzy zabrali mojego małego Triumpha Spitfire'a rocznik 58, przepchnęli go przez frontowe wejście do liceum i zaparkowali, żeby klasa pana Terpstry nie mogła uciec z klasy. I dlaczego tylko ja dostałem „różową” kartkę?
A co się stało z panem Hofem, wyjątkowym nauczycielem, którego pieszczotliwie nazywaliśmy „Jack”? Biedny człowiek przewrócił biurko swojego nauczyciela na wyzwanie kolegi z klasy. „Różowy” poślizg.
Mając na myśli „spotkanie” i być może pogrążony w marzeniach, śniło mi się, że wstałem z łóżka, przeszedłem obok lustra i prawie kodowałem. Białawe włosy, sękate włosy w nosie, siwe, rzednące, żylaste załamanie na czubku głowy, brzuch, pochylenie, luźna, gumowata szyja, skóra, stary mężczyzna w wieku 68 lat patrzy na niego, jakby był podświetlony od tyłu do filmu Alfreda Hitchcocka, podkreślając rozkład. Kiedy tracimy próżność? Nie mogę tak iść.
Wtedy mnie to uderza. Ja też mam wspomnienia niektórych kolegów z klasy, kiedy ostatni raz widziałem ich pięćdziesiąt lat temu. Młody, męski, pełen energii i nadziei. Przyłączyłem się do nich w wygłaszaniu wielkich śmiałych oświadczeń o oczekiwanych osiągnięciach życiowych. Dzieliliśmy marzenia o naszym nadchodzącym światowym sukcesie. Duży dom, mercedes, profesjonalne nagrody i trochę rozgłosu. Och, być sławnym!
Czy powinienem wypożyczyć rollsa i smoking i poprosić Martę Stewart, żeby trzymała się mnie? Mówi się, że wciąż jest symbolem seksu i fanką ciężarówek z jedzeniem, a paparazzi dodadzą trochę energii do starej stodoły. Może kolega z klasy, który właśnie przeszedł na emeryturę jako redaktor gazety, zechciałby napisać jeszcze jedną historię. Z pewnością byłaby to największa historia w jego karierze. Ale ta farsa była już robiona i może być zbyt bogata. Jeśli wezmę udział, przyjadę swoją Toyotą z moimi 20 dolcami i mamą moich dzieci obok, żeby powiedzieć prawdę.
Więc po co miałbym jechać? Ciekawość przede wszystkim. Chcę zobaczyć zdjęcia waszych rodzin i gruchać, zwłaszcza nad waszymi 40-letnimi, łysiejącymi, siwiejącymi synami, którzy robią wielki bałagan z waszymi wnukami. Oczywiście, chcę zobaczyć twoje wnuki, te, które wygrywają ortograficzne pszczoły, a nawet te z tatuażami, kolczykami w nosie i które identyfikują się jako królicze rodzynki. I chcę usłyszeć twoje historie, zwłaszcza te, które obejmują wycieczkę na izbę przyjęć. Pokaż mi 27 zdjęć z Twojego romantycznego rejsu rocznicowego po Islandii, a prawdopodobnie będę się zachwycać. Przepraszam.
Na zakończenie i zwracając się do spraw poważnych, poczta pantoflowa powiedziała mi, że niektórzy z moich kolegów z klasy doświadczyli bólu i cierpienia. Pochowali współmałżonka, a może nawet dziecko. Niektórzy poradzili sobie z trudną, zmieniającą życie diagnozą. Niektórzy mają trudną sytuację rodzinną. Niektórzy walczą z uzależnieniami w takiej czy innej formie. Jeden lub dwóch całkowicie się zgubiło - nikt nie wie, czy są martwi, czy żywi.
„Wszyscy podążamy różnymi ścieżkami w życiu, ale bez względu na to, dokąd pójdziemy, wszędzie zabieramy trochę siebie”. - Tim McGraw
Jak sugeruje ten cytat Tima McGrawa, od pięćdziesięciu lat noszę moich kolegów z klasy jak bagaż. W pewnym sensie to prawda. Małe kawałki wspomnień przepływają obok i od czasu do czasu chwytamy jedną i przeżuwamy ją przez chwilę. Myślimy o tych, którzy zginęli i myślimy o ich rodzinach. Niektórzy z różnych powodów nie wezmą udziału - w tym jeden lub dwóch, z którymi chciałbym ponownie się połączyć.
Można chyba uczciwie powiedzieć, że życie okazało się nieco bardziej chaotyczne niż w naszych osiemnastoletnich marzeniach. Ponieważ każda historia jest wyjątkowa, ale ważna, może powinniśmy się spotkać i opowiedzieć im najlepiej, jak potrafimy, póki możemy.
Myślę, że namówiłem się na wyjazd. Dziękuję za słuchanie.
Spotkanie klasowe
przez Elżbietę Lucas
It was my class reunion, and all through the house,
I checked in each mirror and begged my poor spouse
To say I looked great, that my chin wasn’t double,
And he lied through false teeth, just to stay out of trouble.
Said that ‘neath my thick glasses, my eyes hadn’t changed,
And I had the same figure, it was just a mite rearranged.
He said my skin was still silky, although looser in drape,
Not so much like smooth satin, but more like silk crepe.
I swallowed his words hook, sinker and line
And entered the banquet feeling just fine.
Somehow I’d expected my classmates to stay
As young as they were on that long-ago day
We’d hugged farewell hugs. But like me, through the years,
They’d added gray to their hair, or pounds to their rears.
But as we shared a few memories and retold some class jokes,
We were eighteen in spirit, though we looked like our folks.
We turned up hearing aid volumes and dimmed down the light,
Rolled back the years, and were young for the night.