Życie… i inne melodie
Moja próba zharmonizowania piosenki z tym, czego nauczyło mnie życie

Śpiewałem w kościele w niedzielny poranek, kiedy miałem chwilę aha .
Pozwól mi wyjaśnić!
Wyobrażam sobie siebie trochę jako piosenkarza o słabo rozwiniętym potencjale. Jako nastolatka byłam w szkolnym chórze i zostałam nawet wybrana do podróży i śpiewania w innym kraju (jeden raz ). To moje jedyne uznanie za sławę, ponieważ od tamtej pory nie śpiewałem oficjalnie.
Ale dygresję, wracam do historii.
Byłem w zborze, śpiewając główną melodię piosenki, którą dobrze znałem, kiedy zdecydowałem się trochę zmienić; wiesz, tchnąć trochę mojej „waleczności” w śpiewaniu, harmonizując główną melodię.
Przełączyłem się na niższy ton i kontynuowałem, jak sądzę, wariację altową. Kiedy śpiewałem w tej nowej tonacji, moje słabości zostały ujawnione.
Jestem pewien, że ludzie obok mnie byli niemile zaskoczeni tym, jak źle brzmiałem; z pewnością byłem.
Więc kiedy walczyłem o zharmonizowanie w nowej tonacji, nagle zdałem sobie sprawę, że są tam inne głosy – śpiewające tę samą melodię „altu”.
Chwała bądź! Mój głos znalazł swoje plemię!
Połączyłem swój głos z ich głosem i stworzyłem wielką harmonię, kiedy wychwalaliśmy Jezusa.
Chwila aha ?
Tak, teraz do tego dojdę.
Chwila aha wydarzyła się, kiedy zdałem sobie sprawę, że życie po prostu przypadkowo poprowadziło lekcję na temat wychodzenia poza swoją normę ( napisałem gdzie indziej , że życie zawsze czegoś uczy, jeśli zwracasz uwagę).
Lekcje
Życie ma opcje, o których nic nie wiesz: Kiedy śpiewałem główną melodię wraz z większością kościoła, znajdowałem się na znajomym i wygodnym terytorium. I tak będąc w tej strefie mogłem tylko słyszeć (lub zwracać uwagę) główną melodię, nic więcej.
W strefie komfortu zmysły są przytępione i senne, przez co zdolność do bycia czujnym jest zagrożona. Jednak kiedy przeszedłem na śpiewanie wariacji „altowej”, moje zmysły były w stanie najwyższej gotowości. Dopiero wtedy usłyszałem inne głosy i melodie.
Tak samo jest z życiem, jest tak wiele rzeczy, których nie jesteśmy świadomi: możliwości, które są dostępne, ale tylko wtedy, gdy zdecydujemy się wyjść poza naszą strefę komfortu.
Nigdy nie będziesz sam: strach powstrzymuje nas przed opuszczeniem znajomego terytorium. Co jeśli stanie się samotne? A co jeśli musisz zrobić wszystko sam? Co jeśli, co jeśli, co jeśli?
Podobnie jak w przypadku mojego doświadczenia ze śpiewaniem: co jeśli odkryjesz zupełnie nowe plemię ludzi, o których nie wiedziałeś, że ich potrzebujesz? Co jeśli będą podróżować z tobą, aby zrekompensować twoje słabości, poprowadzić cię i pomóc?
W swojej książce The War of Art Steven Pressfield napisał, że:
„Czasami wzbraniamy się przed rozpoczęciem przedsięwzięcia, ponieważ boimy się samotności. Czujemy się komfortowo z otaczającym nas plemieniem; denerwuje nas samotne wyjście do lasu.
Oto sztuczka: nigdy nie jesteśmy sami. Gdy tylko wyjdziemy poza blask ogniska, nasza Muza zaświeci nam na ramieniu jak motyl”.
Może to być Twoja Muza, może to być plemię ludzi, a może to być coś/ktoś zupełnie nieoczekiwany. Chodzi o to, że kiedy wyjdziesz, by być innym, lepszym, dla ciekawości, znajdziesz pomoc.
Zrób krok, skocz, skocz, a nawet po prostu odwróć się od znajomego ogniska. Odkryjesz rzeczy, których nigdy wcześniej nie zauważyłeś, i znajdziesz innych, którzy już tam są — śpiewając inne melodie, które dodają głębi, tekstury i piękna piosence życia.
W tym tygodniu, którą rzecz zrobisz inaczej?
* To siedziało w moich wersjach roboczych od tygodni. Postanowiłem, że dzisiaj kliknę Opublikuj. Imię zwycięskiej gry to spójność, a nie doskonałość.