Obecnie inauguracje prezydenckie w USA odbywają się 20 stycznia i obejmują parady, przemówienia i kilka spokojnych balów. Nie ma to jak inauguracja Andrew Jacksona , kiedy rzekomo w 1829 roku wybuchł kompletny chaos.
Amerykańskie inauguracje prezydenckie odbywały się w marcu, pełne cztery miesiące po wyborach. 4 marca 1829 r. Tłum, szacowany na dziesiątki tysięcy, przybył do Waszyngtonu, by być świadkiem, jak Andrew Jackson składał przysięgę na portyku Kapitolu. Białowłosy bohater wojenny zwany „Old Hickory” wygłosił przemówienie (którego nikt nie mógł usłyszeć), ucałował Biblię i ukłonił się uwielbianemu tłumowi.
Jackson był pierwszym populistycznym prezydentem Ameryki, otwarcie mówiącym kandydatem na „outsidera”, który obiecał reprezentować naród, a nie elitę Waszyngtonu. (Był pierwszym prezydentem, który wygrał, zwracając się do mas). Kiedy ceremonia inauguracyjna dobiegła końca, tłum przedarł się przez bariery i wbiegł po schodach Kapitolu, by uścisnąć dłoń „prezydentowi ludu”.
„Żywa masa była nieprzenikniona” - napisała Margaret Bayard Smith , socjalistka i autorka z Waszyngtonu. „Wieśniacy, rolnicy, panowie, konni i zsiadający, chłopcy, kobiety i dzieci, czarno-białe. Wozy, wozy i furmanki ścigają go do domu prezydenta”.
Ale to, co stało się później, jest jedyną rzeczą, którą większość Amerykanów wie o inauguracji Jacksona. Zgodnie z tradycją ustanowioną przez George'a Washingtona, Jackson trzymał „tamy” w Białym Domu, swego rodzaju „otwartym domu”, w którym zwykli obywatele mogli mieszać się z nową Pierwszą Rodziną. I wtedy rzeczy rzekomo wymknęły się spod kontroli. Wymknęło się spod kontroli.
„To kultowe wydarzenie, o którym wszyscy wiedzą dzisiaj, kiedy tysiące ludzi -„ brudnych ”ludzi z błotem na butach, których według pana nie powinno tam być - szturmem wdarły się do Białego Domu i wywołały totalny chaos” - mówi Daniel Feller, emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Tennessee i redaktor The Papers of Andrew Jackson . „Ludzie stoją na krzesłach, aby mieć lepszy widok, chwytają za jedzenie i napoje do tego stopnia, że stoły są przewracane i rozbijane. To jest historia, którą prawdopodobnie słyszałeś”.
Źródło `` Walki wręcz na Levee ''
Przez prawie dwa stulecia inauguracja Andrew Jacksona była uznawana za najbardziej szaloną imprezę, jaką kiedykolwiek urządzono w Białym Domu, ale historycy tacy jak Feller uważają, że powinniśmy traktować kolorowe rachunki z przymrużeniem oka, jeśli nie pięciofuntową torbą.
Najbardziej żywe opisy walki wręcz na tamy Jacksona były prawie wszystkie oparte na pismach jednej osoby: Margaret Bayard Smith, towarzyskiej i płodnej autorki listów cytowanej powyżej. Daleka od bycia świadkiem, Smith faktycznie pojawiła się późno na przyjęcie 4 marca, długo po rzekomych wydarzeniach, które opisała. Feller zauważa również, że Smith nie była fanem populistycznej polityki Jacksona, co niewątpliwie wpłynęło na jej opinię o wydarzeniach dnia.
„Nie chcę tego zbytnio podcinać” - mówi Feller. „Nie sądzę, że Smith wymyśliłby to z całości. Ale musisz przyznać, że jej relacja jest w zasadzie jedyną, która przedstawia to, co wydarzyło się w Białym Domu w tak ekstremalny sposób. To nie jest relacja naocznego świadka i jest to bardzo prawdopodobne, że jest to konto z żółtaczką ”.
Czytając relację Smitha z dnia inauguracji Jacksona, łatwo zrozumieć, dlaczego tak wiele współczesnych gazet i późniejszych historyków wskoczyło do historii o tym, jak nieokrzesana motłoch Jacksona splądrował Biały Dom i prawie zadeptał prezydenta na śmierć. W liście do swojej córki Smith pisała o majestacie i przepychu inauguracji oraz o tym, jak jej wizyta w Białym Domu została opóźniona przez pogłoski o przytłaczających tłumach. Jakiś czas po godzinie 15 ona i jej załoga w końcu dotarli na imprezę.
„Ale jakiej sceny byliśmy świadkami!” napisał Smith . „Majestat Ludu zniknął, a motłoch, tłum chłopców, Murzynów [sic], kobiet, dzieci, szamotali się, walczyli, bawili się. Jaka szkoda, jaka szkoda!”
Niemal można usłyszeć, jak Smith ściska swoje perły na scenie, którą znalazła w Białym Domu, gdzie poprzedni prezydenci zawsze otwierali swoje drzwi dla publiczności , ale z pewnością nie dla takiej publiczności.
„Wśród ludzi takich jak Smith, jeśli idziesz do Białego Domu, powinieneś być reprezentacyjny, dżentelmeński lub damski” - mówi Feller. „A dla niej, na grobli Jacksona najwyraźniej byli ludzie, którzy nie wyglądali tak, jakby tam byli. Ile z tego było jej postrzeganiem, a ile rzeczywistości? Niewątpliwie niektórzy z nich.”
Smith poinformowała, że tłum w Białym Domu szacuje się na 20 000 osób, chociaż przyznała : „Myślę, że liczba jest przesadzona”. Nie wahała się jednak przed przekazaniem z drugiej ręki relacji o omdlewających kobietach, mężczyznach „widzianych z zakrwawionymi nosami” i drogich naczyniach szklanych „na kwotę kilku tysięcy dolarów”, rozbitych w szalonym pośpiechu na poczęstunek.
Inne poglądy na temat „potwornego tłumu”
Oczywiście Smith nie był jedynym uczestnikiem inauguracji Jacksona, który napisał o tym doświadczeniu. Daniel Webster, wówczas senator z Massachusetts, również nie był fanem polityki Jacksona, ale wyszedł z inną opinią o „potwornym tłumie ludzi”, który zstąpił do miasta.
„Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego” - napisał Webster . „Ludzie przebywali 500 mil, aby zobaczyć generała Jacksona i naprawdę wydają się myśleć, że Kraj został uratowany przed jakimś strasznym niebezpieczeństwem”.
Zamiast opisywać publiczność inauguracyjną jako niecywilizowaną motłoch, jednak, jak to zrobił Smith, Webster obwinił za zgniecenie ludzkości „tysiące kandydatów na urząd, którzy tłoczą się w mieście i wrzeszczą w całym kraju”.
W oczach Webstera imponujące tłumy na inauguracji Jacksona to nie tylko członkowie uwielbiającej prezydenta publiczności, ale także polityczni aspiranci szukający wygodnej posady w rządzie w nowej administracji.
„Wrzucenie do tej mieszanki„ osoby poszukującej biura ”podważa pogląd, że wylew ludzi do Waszyngtonu był w jakiś sposób czysty, szlachetny i pozbawiony interesu” - mówi Feller, który również uważa, że warto zauważyć, że w długim opisie wydarzeń dnia przez Webstera , nawet nie wspomina o rzekomo haniebnej imprezie. „Gdyby to była ta burzliwa scena, o której opowiada Smith, można by pomyśleć, że [Webster] by o tym wspomniał”.
Należy zauważyć, że relacja Smitha, choć szeroko cytowana, nie jest jedynym dowodem na to, że coś brzydkiego mogło się wydarzyć w Białym Domu 4 marca 1829 roku.
Gazety funkcjonowały inaczej na początku XIX wieku, wyjaśnia Feller. W „małym miasteczku”, takim jak Waszyngton, oczekiwano, że wszyscy znają już lokalne wiadomości, więc gazety miejskie były zwykle pełne krajowych lub międzynarodowych nagłówków. To wyjaśnia, dlaczego gazety waszyngtońskie nie marnowały atramentu na przyjęciu inauguracyjnym, ale dlaczego jedno z najbardziej kolorowych relacji pojawiło się tydzień później w New York Spectator.
„Oto tęgi epikurejczyk chrząkający i pocący się z powodu oddechu” - napisał Spectator - „dandys, który żałował, że nie miał palców u nóg, ciasna panna, obawiająca się, że jej osoba może otrzymać jakiś trwale deformujący impuls, skąpiec polujący na swój portfel dworzanin szuka zegarka, a urzędnik w agonii, by dotrzeć do prezydenta. "
W 1978 roku Towarzystwo Historyczne Tennessee odkopało jeszcze kilka współczesnych relacji z niesławnej inauguracyjnej imprezy jednego z najsłynniejszych synów Tennessee. „Zwykłe zamieszanie” - tak Towarzystwo Historyczne scharakteryzowało imprezę w Białym Domu. Reprezentant Charles Miner z Pensylwanii przedstawił opis, który mógł być inspiracją dla własnej relacji Smitha.
„Zrobiono pomarańczowy poncz z beczek pełnych beczek”, napisał Miner , „ale gdy kelnerzy otworzyli drzwi, żeby go wyciągnąć, przyspieszyło to, kieliszki pękły, wiadra z alkoholem zdenerwowane i panowało najbardziej bolesne zamieszanie. Do tego stopnia, że nie można było przynosić damom wina i lodów. ” Miner był również zszokowany, widząc „mężczyzn w butach ciężkich od błota, stojących na krzesłach pokrytych adamaszkiem, z niecierpliwości, by zobaczyć Prezydenta”.
Z tych potwierdzających relacji jasno wynika, że wielu ludzi pojawiło się w Białym Domu w dniu inauguracji, niektórzy, aby uścisnąć dłoń Old Hickory, inni, aby poprosić go o pracę, a niektórzy prawdopodobnie po darmowy poncz i lody. Rzeczywiście, zauroczenie zmusiło Jacksona do wycofania się do National Hotel dla jego bezpieczeństwa.
Ale czy był to karnawał, który Smith tak dramatycznie opisał, czy też przesadna legenda, która pasuje do wygodnego stereotypu politycznego? Senator James Hamilton z Południowej Karoliny, który był zwolennikiem Jacksona , opisał inauguracyjne wydarzenie jako „zwykłe Saturnalia”, ale dodał, że większość szkód była minimalna.
„Możesz być zaskoczony, jak często zdarza się to z historią” - mówi Feller. „Jeden konkretny cytat lub anegdota zostaje odebrany jako absolutna prawda, a potem staje się o wiele ważniejszy niż był w tamtym czasie, ponieważ po prostu wydaje się pasować”.
Teraz to jest interesujące
Przyjęcia inauguracyjne w Białym Domu trwały przez kilkadziesiąt lat po klęsce Jacksona, aż popołudniowe parady inauguracyjne spowodowały konflikty w harmonogramie. Prezydent George HW Bush wrócił do tego pomysłu w 1989 r., Zapraszając publiczność do Białego Domu dzień po jego inauguracji „White House American Welcome”.