
Kiedy lodówki pojawiły się na rynku pod koniec XIX wieku, był to ogromny krok naprzód dla cywilizowanego życia. Zaoferował proste rozwiązanie problemu przeładowanej bakteriami, chorobotwórczej starej żywności , nie mówiąc już o utracie pieniędzy na kupowanie jedzenia, które się zepsuło, zanim ludzie zdążyli to wszystko zjeść.
Biorąc pod uwagę wszystkie oczywiste zalety konserwowania żywności poprzez sztuczne chłodzenie, trudno sobie wyobrazić ludzi dobrowolnie rezygnujących z lodówek. Mimo to niedawny ruch na małą skalę w ultra-"zielonej" społeczności sprawia, że ludzie właśnie to robią. Próbują zmniejszyć swój ślad węglowy , rezygnując z lodówki.
Wszystkie urządzenia gospodarstwa domowego zużywają energię, a prawie we wszystkich przypadkach energia oznacza emisję gazów cieplarnianych. Typowa lodówka zakupiona w 2000 r. lub później zużywa około 450 kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie (starszy model może zużywać dwa lub trzy razy więcej) [źródło: Wisegeek ]. Te kilowatogodziny przekładają się na około 660 funtów (272 kilogramy) dwutlenku węgla, co odpowiada ilości CO 2 emitowanego przez spalanie 35 galonów (132 litrów) benzyny w samochodzie [ źródła: EPA , Slate ] . Mówiąc prościej, jadąc samochodem około 800 mil (1287 kilometrów) emituje do atmosfery taką samą ilość CO 2 jak chłodzenie żywności przez rok.
Dla osób, które zrezygnują z lodówki, emisje gazów cieplarnianych związane z działaniem urządzenia przeważają nad korzyściami płynącymi z chłodzenia. Jednak dla większości ludzi żyjących w rozwiniętym świecie rezygnacja z lodówki wydaje się prawie niemożliwa. Czy to łatwiejsze niż myślimy?
W tym artykule dowiemy się, jak niektóre eko-oddane dusze żyją bez lodówek i dowiemy się, jak reszta z nas może zmienić nasze nawyki związane z chłodzeniem bez zbytniego drastycznego traktowania.
Na początek wydaje się, że rezygnacja z lodówki niekoniecznie oznacza rezygnację z zimnego jedzenia.